Forum PWSZ AS w Walbrzychu Strona Główna
Home FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy Galerie Rejestracja Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości Zaloguj


Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum PWSZ AS w Walbrzychu Strona Główna -> Proza -> Jane Joe - Błekitna krew: Przyzwyczajenie
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
DodaK
I Zbłąkany pierwszak



Dołączył: 23 Mar 2007
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Filologia Polska rok I

PostWysłany: Pią 20:29, 23 Mar 2007    Temat postu: Jane Joe - Błekitna krew: Przyzwyczajenie

1.
Pewnego wrześniowego popołudnia 25-letnia Alia wybrała się do swojej przyjaciółki Edyty na kawę. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, ż Edyta jest od niej o 20 lat starsza i niegdyś uczyła ją języka polskiego.
To nie była jedyna taka trwała znajomość. Alia i Edyta przyjaźniły się jeszcze z 40-letnią Gabrysią i 30-letnią Anią.

Alia przeszła przez ulicę i weszła na posesję swojej przyjaciółki. Zamykając za sobą furtkę usłyszała jakiś świst bądź strzał. Szybko podbiegła do drzwi, bo stamtąd ten dźwięk dobiegł. Dziewczyna, która bardzo się przestraszyła, zaczęła walić w drzwi i natarczywie dzwonić oraz nawoływać. Nie doczekawszy się odpowiedzi bądź jakiejkolwiek reakcji, znaku - nerwowo obiegła cały dom zaglądając do okien. Spojrzawszy przez okno kuchenne przeraziła się: Edyta leżała na podłodze, a wokół niej było pełno krwi. Bez chwili zastanowienia wyważyła drzwi.
- A jednak jeszcze pamiętam jak to się robi – powiedziała do siebie.
Następnie pobiegła do kuchni ile sił miała w nogach. Widok, który zobaczyła, został w jej pamięci do końca życia. Szybko pospieszyła jej z pomocą. Najpierw jednak sprawdziła jej tętno i czy w ogóle żyje. Edyta nie oddychała, a jej serce przestało bić. Alia bezskutecznie próbowała coś zrobić. Ta niemoc pogłębiła tylko jej smutek.
- Edyta! Wstawaj! Musisz wrócić! Do uczniów, dzieci, męża i...do mnie. EDYTA!
Jednak Edyta nie wstała. Jej samobójcza próba odniosła oczekiwany efekt-śmierć na miejscu.
Gdy dziewczyna jako tako się opanowała, poszła do salonu i zadzwoniła po pogotowie.
-Halo, tu pogotowie ratunkowe, co się stało?
-Ulica Cudzoziemska 28,Kruszewo.
-Ale, co się stało?- dopytywała się dyżurująca przy telefonie kobieta
-Samobójstwo... udane- wydusiła z siebie, po czym rzuciła słuchawkę. Następnie usiadła na schodach i ponownie się rozpłakała.
W pół godziny później karetka była już na miejscu. Do środka od razu wszedł jakiś lekarz z pogotowia, a za nim jego pomocnik. Obaj byli młodzi.
-To pani dzwoniła?- spytał lekarz
-W kuchni-powiedziała i schowała twarz w dłoniach. Alia ciągle płakała.
Lekarz poszedł do kuchni a jego pomocnik usiadł obok dziewczyny i ja przytulił. Alii zrobiło się odrobinę lżej, ale i tak było strasznie.
Po chwili do salonu wszedł lekarz.
-Zadzwoń po policje mamy tu samobójstwo.
Na dźwięk tych słów Alia wybuchnęła głośnym płaczem.
Niedługo po tym, na miejsce przyjechała policja, a co się z tym wiąże-zbiegli się sąsiedzi, by sprawdzić, co się stało.
Policjanci zaczęli oglądać dom, kuchnię oraz nieboszczkę. Wkrótce pojawił się komisarz Burza – człek szalony i nieobliczalny. Wchodząc do domu zainteresował się drzwiami wejściowymi-zaczął się im uważnie przyglądać. Następnie ktoś wskazał mu Alię i podszedł do niej.
-Czy to pani znalazła samobójczynię?
-Tak-odpowiedziała krótko-Choć nie chciałabym.
-Muszę zadać pani parę zasadniczych i niekoniecznie przyjemnych pytań.
-A ja też mam do pana zasadnicze pytanie.
-Do mnie? A jakież to może mieć pani do mnie pytanie?
-Kim pan jest? Bo nie będę odpowiadać na pytania osób nieupoważnionych.
-Burza, Zdzisław Burza.A pani?
-Alia Ordonow.
-Ach tak. Słynna pani Rosjanka. Przejdźmy do pytań. Co pani tutaj robiła?
-Przyszłam do niej, zobaczyłam, co się stało i zadzwoniłam po pogotowie...
-Kuźnierski!- krzyknął komisarz przerywając jej-Krzesło.
Policjant,który rozmawiał z lekarzem, przyniósł komisarzowi krzesło i powrócił do swojego rozmówcy.
-Po, co pani przyszła? Nudziło się pani w domu i przydreptała tutaj?
Alia zaczęła wrzeć w wewnątrz.
-Edyta jest moją przyjaciółką i zaprosiła mnie dziś na kawę.
-Zbyszko!- komisarz zawołał swojego podwładnego tym swoim zachrypniętym i niemiłym głosem.
-Tak panie komisarzu?- spytał pulchny policjant.
-Ile miała lat ofiara?- spytał komisarz
-45 panie komi....
-Odejdź-rozkazał.
Komisarz spojrzał na Alię i się uśmiechnął.
-Ile ma pani lat?
-25
Komisarz roześmiał się, po czym gwałtownie spoważniał.
-Myśli pani, że uwierzę w tę bajkę? To nie jest możliwe, żeby przyjaźń w takich granicach wiekowych była prawdziwa.
-Niech sobie pan myśli, co zechce. Ja i Edyta byłyśmy w 100% ze sobą szczere, a nasza przyjaźń była nie do zerwania. Tylko to się dla mnie liczy.
-Dobra, już dobra. Tylko bez paniki. Na czym to ja skończyłem? Ach tak. Zebrzyński!-krzyknął
Do Alii i komisarza podszedł kolejny policjant.
-Co mówią lekarze?- spytał komisarz
-Samobójstwo-odpowiedział policjant.
-Żadne morderstwo?
-Nie.
-Gwałt?- spytał z nutką nadziei w głosie.
-Też nie.
-Została poćwiartowana ostrymi nożami przez jakiegoś psychopatę?
-Zwykłe, klasyczne samobójstwo przez strzał z pistoletu w głowę.
-A, chociaż efektowne?
-Ja tu jestem!- krzyknęła Alia wyprowadzona z równowagi.
-Ale ta baba nerwowa-skomentował drwiąco komisarz i powrócił do przesłuchania.
-Jak pani tu weszła?
-Przez drzwi
-Jakie?
-Frontowe.
-Na pewno?
-TAK!
-Spokój.
-Skąd pani wiedziała gdzie jej szukać?
-Gdy przeszłam przez furtkę od tej działki usłyszałam strzał i podbiegłam do drzwi, ale były zamknięte. Zaczęłam zaglądać do każdego okna i zauważyłam, że Edyta leży na podłodze w kuchni.
-I co pani zrobiła?
-Weszłam do domu i pobiegłam do kuchni.
-Jeszcze raz, jak pani weszła do domu?
-Przez drzwi frontowe, ale ja już to mówiłam!
-Ale one były zamknięte -powiedział komisarz dziwnie kręcąc głową i się uśmiechając.
-Ale ja je wyważyłam!!
Komisarz wybuchnął śmiechem i stanął na krześle:
-Ladies and gentelmens. Ta oto pani-wskazał tu na biedną Alię- twierdzi, że wyważyła drzwi. Powiedziała pani ”sezamie otwórz się”?
-Pan jest niepoważny!
Zebrani w pokoju zaczęli się śmiać.
-Do cholery, ja uczyłam się karate, a takie marne drzwi to dla mnie pestka!- wykrzyknęła wkurzona na maska.
W pokoju przycichło, a dzielny komisarz puścił karpia.
-Co też pani powie.
Do komisarza podszedł młody policjant. Alia go znała. Poznali się na kursie karate i nie miała zielonego pojęcia, że przeniósł się do Kruszewa.
-Ja wiem, że ona mówi prawdę-powiedział
Komisarz wziął go na stronę.
-Twierdzisz, że ta babka umie karate?
-Parę razy nawet mnie pokonała.
-No to mam szoka, aczkolwiek....do roboty obiboki!- krzyknął komisarz, po czym zwrócił się do dziewczyny – To wszystko wyjaśnia. Nie mogła pani wcześniej mówić tak jasno jak słonce świeci w ciemną noc?
- Ja od początku mówię jasno, tyle tylko, że to pan coś kręci.
-Dobra, dobra. jeszcze tylko jedno pytanie i może pani iść. Gdzie tu jest WC, bo ja już nie mogę. Rozumie chyba pani?
-Korytarzem do końca i w lewo.
-Dziękuję i do zobaczenia.
-Jak to?
-Niebawem się znów zobaczymy.
-Niedoczekanie twoje- pomyślała sobie Alia.
Wychodząc z domu Edyty, Alia napotkała Marka Antykiusza -to on wyjawił komisarzowi prawdę.
-Odprowadzę cię-zaproponował.
-Ja mieszkam niedaleko stąd.
-Wiem, ale i tak cię odprowadzę.
Alia nigdy nie miała rady na uparciuchów. Pewnie, dlatego, że sama była jednym wielkim uparciuchem.
Wyszli z domu i dziewczyna jęknęła.
-Co się stało?
-Oni mnie zamęczą pytaniami.
-A ja, od czego jestem?
Alia nie miała ochoty na opowiadanie sąsiadom na pytania o Edytę. Policjant prosił o przejście, a gdy to nie skutkowało-wziął ją za ręką i jak zawodnik rugby przeszedł przez tłum gapiów. Nagle tuż przed nimi zahamował samochód. Należał on do męża Edyty-Jana.
-Co się stało?- spytał przerażony.
-Ona...Tak mi...Ona już....-Alia nie potrafiła powiedzieć mu prawdy.
-Ona popełniła samobójstwo-powiedział prosto z mostu Marek widząc niemoc Alii.
-Ale one....żyje?- spytał przerażony.
Alia pokręciła przecząco głową.
-Niestety nie.
Ona i policjant odeszli.
-Myślałam, że mnie nie lubisz za to, że tyle razy pokonałam ci na macie-Alia powiedziała cokolwiek byleby już nie myśleć o Edycie.
-Co było, a nie jest-nie pisze się w rejestr.
-Dzięki, że uratowałaś mnie od tego wariata. Jeszcze trochę i przyfasoliłabym mu tak, jak nas uczyli.
Marek się zaśmiał.
-Miałby piękne limo, bo ty tworzysz jedynie piękne lima.
-Ty już o tym wiesz najlepiej.
-Oj tak. Wówczas miałem je przez tydzień, albo i dłużej. Tylko wstyd było się przyznać, że to dzieło dziewczyny.
Marek odprowadził Alię do domu, upewnił się czy wszystko gra i sobie poszedł.
Tuż po otwarciu drzwi mały, czarny kundelek wskoczył na młodą właścicielkę. Bardzo się ucieszył z jej powrotu,gdyż przez cały czas był sam(rodzice Alii wyjechali na tydzień do sanatorium i Alia została w domu jedynie z pieskiem).
Dziewczyna usiadła na podłodze i przytuliła go do siebie.
-Tak mój kochany Bongusiu. Bóg daje życie i je zabiera.
Piesek czując smutek u swojej pani, nie wyrywał się z jej objęć.
-Zapewne jesteś głodny. Zaraz ci coś przygotuję.
Na dźwięk tych słów piesek zaczął radośnie merdać ogonem.
Alia wstała i poszła do kuchni. Przygotowała dla niego jedzenie i podała mu je w jego misce. Bongo był bardzo głodny. Dziewczyna usiadła obok niego.Patrząc w jego stronę zrozumiała jak bardzo jest samotna, mimo wielu ludzi, którzy ja otaczają: Alina-jej przyjaciółka z liceum i studiów-ma sławnego chłopaka i nigdy nie ma dla niej czasu, a jak ma to nie spyta się, co u niej tylko sama opowiada swoje historie z „wielkiego świata”. Następnie dom rodzinny-matka Alii zawsze ma jej coś do zarzucenia, ciągle ją krytykuje i nie okazuje jej odpowiedniego do stopnia pokrewieństwa uczucia.Edyta-już jej nie ma na tym świecie i choć minęło parę godzin od jej śmierci, dziewczyna nie mogła znieść myśli, że będzie musiała żyć bez niej. Do tego wszystkiego oliwy do ognia dodaje jej chłopak Jarek. Niby są ze sobą, ale brakuje im czasu na wspólne rozrywki. On, jako bankowiec, często wyjeżdża, ona jako weekendowa pani fotograf, ten czas spędza w Warszawie. Kolejną osobą w tym łańcuszku jest jej brat. Alia i Kuba od zawsze byli ze sobą blisko, ale gdy tylko on się ożenił i urodziła mu się córeczka, to tych wspólnych chwil jest znacznie mniej.
W tym momencie Alii brakowało kogokolwiek, z kim mogłaby poważnie pogadać i wypełnić pustkę, która zapanowała w jej duszy i sercu.
Jakby na zawołanie do domu wszedł Kuba. Alia nie spostrzegła, że wszedł do środka. Zamyśliła się. Siedząc na kuchennej podłodze przypomniała sobie wszystko, co ujrzała parę godzin temu: martwą Edytę, krew na podłodze, karetkę i policje przesłuchującą ją. Wszystko to było jak jeden wielki koszmar.
Myśląc o tym usłyszała pewien głos jakby zza światów:

Boję się Alia, boję się

-Alia!- krzyknął Kuba
Alia zerwała się na równe nogi, przy czym przeraźliwie krzyknęła.
Kuba odruchowo ją przytulił.
-To tylko ja, to ja – powiedział.
-Dlaczego ludzie to robią? Przecież zawsze jest jakieś wyjście.
-Może dla Edyty „to” było wyjściem.
-Ale to nie jest wyjście! Patrz ile osób cierpi z jej powodu.
-Pomyśl sobie, jakie ona musiała mieć powody by to zrobić? Na pewno błahe nie były. Spójrz na to z innej strony: ona już nie cierpi i jest jej lżej, a jej ziemski ból nie równa się z bólem osób, które tu na ziemi zostawiła. Oni sobie poradzą, a ona nie dała rady.
Alia spojrzała bratu w oczy.
-Ty to czasem jesteś jak filozof.Czy ty czasem nie minąłeś się z powołaniem?
-Dobrze mi w skórze informatyka.
-Usiądźmy-zaproponowała i oboje poszli do dużego pokoju.-Jak tak mała Ola?
Ola była czteromiesięczna córeczką Kuby.
-Bardzo dobrze.Moja perełka rośnie jak na drożdżach. W lutym planujemy chrzciny.
-Świetnie!
-Pamiętasz, że obiecałaś być chrzestną mojego pierwszego dziecka?
-Jak mogłabym o tym zapomnieć.
-To fajnie. A ty, radzisz sobie sama w domu?
-Tak nareszcie mam wolność.
-Jak chcesz to mogę dziś z tobą zostać
Alia szczerze się uśmiechnęła.
-Dzięki, ale ty musisz wracać do Julii i Oli. One cię bardziej potrzebują. Ja dam sobie radę bez ciebie.
-Jesteś pewna?
-Tak braciszku.

2.
Tuż przed pójściem spać, Alia stanęła przed oknem w swoim pokoju. Z nadzwyczajnym spokojem wpatrywała się w opustoszałą ulicę, która jeszcze przed chwilą była pełna gapiów, którzy chcieli tylko jednej rzeczy: zobaczyć martwe ciało bezbronnej już kobiety jakby to była jakaś atrakcja.
-I cóż najlepszego nam uczyniłaś? Choć zamknęłaś swe powieki będziesz ze mną aż po wieki.
Alia starła łzę ze swego policzka i poszła spać.

Jednak tej nocy nie spała dobrze. Dręczyła ja myśl o Edycia. Nie potrafiła przestać o niej myśleć, nie mogła myśleć o niczym innym oraz zapomnieć „tego” obrazu. Wreszcie, gdy tylko udało jej się zasnąć,nie spała spokojnie. Wierciła się i przekręcała się z boku na bok.
W pewnym momencie snu, Alia przeniosła się do innego świata, do jakiejś baśniowej krainy, której nie znała. Dziewczyna nigdy tam nie była, nigdy niczego podobnego do tego, sobie nie wyobrażała, choć często zagłębiała się w krainie marzeń.

Alia stanęła na leśnej ścieżce. Miała na sobie piękną, czerwona suknię wykonaną z najlepszego materiału, jaki kiedykolwiek wyprodukowano. Dziewczyna nie wiedziała, co robić: czy iść do przodu, czy się cofnąć, bądź stać w miejscu i czekać na „coś”. Jednak coś ciągnęło ją do przodu, jakiś głos lub magnes. Sama nie wiedziała dokładnie, co to jest. Dookoła niej było pełno drzew,a w oddali widziała jakieś przesmyki nieznanego światła.

Chodź Alio, nie bój się. Pani teacher czuwa nad tobą.

Alia znała ten głos.Tak bardzo go lubiła.Poszła za nim.Przeszła przez bujny las,kwiecistą polankę i starą,kamienną drogę słysząc cudny śpiew kobiety,aż dotarła pod bramę wielkiego zamku.Tam śpiew ucichł.Tuż za bramą stał odźwierny.
-Lord już na panią czeka-oznajmił i otworzył jej żelazną bramę.
Gdy tylko przeszła przez nią, obok niej zjawił się jakoś dziwnie ubrany mężczyzna jakby był ze średniowiecza.
Nieznajomy zaprowadził ją do jakiejś dużej sali i tam ją zostawił.
Dziewczyna czuła się bardzo dziwnie w owym miejscu.Wszystko było tak znajome jednak tak obce.Te rzeźby,obrazy,meble-każda rzecz jakby z innej epoki!
Nagle Wielkie Drzwi rozsunęły się z wielkim zgrzytem.Do sali weszło dwóch mężczyzn:jeden był tu lokajem,a drugi musiał być tutaj Panem.Wyglądał na strasznie zadufanego w sobie.
-Ona z przeszłości-powiedział lokaj
-Przecież to paradoks!Ja jestem z teraźniejszości- pomyślała sobie Alia
-Ta kobieta ją tu przywołała.
-Która?-spytał Lord
-Ta nieszczęśliwa
-Ach tak.Możesz już odejść Konstanty.
Konstanty.Też imię.
Lokaj odszedł.
-A, więc to ty jesteś ta sławną Vorredeeą.Wreszcie do nas zajrzałaś.
-Po pierwsze nie nazywam się Vorre...coś tam,po drugie to wy mnie tu wezwaliście,a po trzecie nie jestem sławna.Jestem zwykłą nauczycielka z liceum.
Lord podszedł do dębowego stołu i zaczął przewracać kartki.
-Ty masz więcej błękitnych niż czerwonych krwinek,skarbie.Ja to wiem bardzo dobrze.
Alia nie rozumiał jego słów.To nie jest możliwe,by miała jeszcze jakieś błękitne krwinki.To jest biologicznie awykonalne.
-Och Vorredeea.Logika tu nic nie da.
Lord roześmiał się,a Alia nie wiedziała, co robić.
-Twa krew cię zgubi-powiedział poważnym tonem.
-Ale jak?O co chodzi?
-Wyłącz logikę to zrozumiesz.Zapamiętaj sobie jedno:wasz los został przez gwiazdy przeklety.Połączycie się,ale wasza droga to będzie koszmarny tor z przeszkodami.Strzeż się!Wasz los jest tylko i wyłącznie w twoich rękach.
-Ale jak ja mam nas strzec?Ja nawet nie wiem, kogo i gdzie mam strzec!
-Moją rada jest unikanie podróży do kraju mafii i błękitnych głów.
-Ale się ja nic nie rozumiem!Jaka mafia,jakie błękitne głowy?
-Tym gorzej dla ciebie,ale nie po to tu jesteś.Masz misje do spełnienia nim się wszystko wypełni.
-Jaka misję?Co ma się wypełnić?
-I ty uczysz języka polskiego?Myśl,księżniczko!Masz walczyć o to co dobre,ważne oraz o prawdę.
-Jaką prawdę?

Lord zniknął,a Alia znów była w swoim łóżku.
Nagle zerwała się.Była poważnie przestraszona.Nie wiedziała, co się dzieje.
Zabrzmiał dzwonek u drzwi,a dziewczyna zaczęła piszczeć.Po chwili wyszła z pokoju i zbiegła ze schodów na dół.Wówczas usłyszała:
-Alia!To ja,Jarek,otwórz proszę.
Alii ulżyło.
-To ja,skarbie.
Otworzyła mu.
-Co się stało?-spytał zmartwiony
-Ja tylko...ja się przestraszyłam
Alia wzięła go delikatnie za rękę i wprowadziła do środka.Następnie rzuciła się mu na szyje i rozpłakała się.
-Mama do mnie dzwoniła i powiedziała mi, co się stało.Bardzo mi przykro.
-Mi też.Wcale nie pragnęłam tego ogladać, ale lepiej już jak ja to zobaczyłam niż miałyby to widzieć dzieci Edyty, albo jej mąż.
Po chwili spędzonej w jego ramionach uspokoiła się. Oboje usiedli na sofie.
-Kiedy przyjechałeś?
-Pół godziny temu.
Alia spojrzała na stary rosyjski zegar, który należał do jej prababci. Zagar wskazywał 6.
-To ty musisz być strasznie zmęczony.
-Troszkę, ale to nie ma teraz znaczenia. Musiałam się z tobą zobaczyć i upewnić się, że nic ci nie jest.
Alia pocałowała go delikatnie w usta.
-Czy już zobaczyłeś? Jak tak to spadaj do domu się wyspać.Jesteś blady.
-Bo boję się o ciebie. Przestraszyłaś mnie.
-Czym?- spytała zdziwiona.
-Jak tylko zadzwoniłem do drzwi to pisnęłaś.
Alia zaczerwieniła się.
-Miałam koszmarny sen i tylko się troszkę wystraszyłam.
-Ale czego?
-Dzwonka-odpowiedziała cicho.
Jarek przytulił mocno swoja dziewczynę.
-Nadal jesteś blada. Nie zostawię cię tu samej.
-Ale Jarek...
-Koniec i kropka.
-Ale ty musisz wypocząć, pójść spać.
-Wytrzymam. Powiedziałem już, że nie zostawię cię samej.
-To jak ty wypoczniesz? Już wiem! Pójdziemy spać oboje.
-Ty będziesz spać?
-Nie spałam dobrze i z chęcią pośpię jeszcze troszkę.
-Przeczuwam podstęp.
-Wcale nie!- zaprotestowała.
-Czyżby?
-Czy ja kiedykolwiek użyłam wobec ciebie jakiegokolwiek podstepu?
-O tak moja księżniczko .I to nie raz czy dwa.
W rezultacie Alia i Jarek poszli oboje spać, choć żadne z nich nie myślało zasnąć. Alia czuwała by jej chłopak zasnął, a on by ona. Jednak po chwili czuwania oboje zasnęli twardym,lecz nie wiecznym snem.

3.
Pogrzeb Edyty nie należał do przyjemnych. A który jest przyjemny?
W domu, gdzie odbywała się stypa, zabrała się znaczna większość ludzi, którzy znali zmarłą. Byli wśród nich znajomi, sąsiedzi, współpracownicy i przyjaciele. Najliczniejszą grupą osób była rodzina.
-To straszne-powiedziała Gabrysia do przyjaciółek
-Ciekawa jestem, co skłoniło ją do tego, by na stypę ubrać niebieska koszulę-powiedziała Ania spoglądając na znienawidzoną przez nią dziewczynę z sąsiedztwa.
Gabrysia i Alia spojrzały ze zdziwieniem na Anię.
-No co?- zdziwiła się
-Nic, tylko ja mówię o Edycie, a nie o Zosi Kibic.
-Ach tak, rzeczywiście ,to straszne co spotkało naszą Edytkę
-Niepewnie czuję się w tym domu. W otoczeniu rzeczy Edyty dostaję gęsiej skórki-wyznała Alia.
-Nie dziwie ci się-powiedziała Gabrysia-Po tym co zobaczyłaś. W końcu to ty ją znalazłaś.
-Ciekawa jestem dlaczego to zrobiła. Jak myślicie?
-Tego już nikt się nie dowie-stwierdziła smutno Alia
-Ciekawa jestem czy Janek wie-zastanawiała się Gabrysia
-Ja uważam, że nie-powiedziała Alia
-Jej dzieci muszą czuć się okropnie- zauważyła Gabrysia spoglądając na nich.
-Oni są zdruzgotani-powiedziała Alia-Widzę to w ich oczach, dostrzegam to w ruchach i gestach.Klara nie pogodziła się z jej śmiercią
Alia Ordonow miała niezwykły dar dokładnego widzenia rzeczy, sporo oddalonych od niej(mimo iż nosiła okulary i była krótkowidzem).Podobnie było z jej słuchem ,który był nadzwyczaj wyostrzony. Jej przyjaciele i Jarek śmiali się z tego powodu, mówiąc ,że ma elficką duszę i z pewnością była kobietą-elfem w poprzednim wcieleniu.
Coś w tym musi być.
Alia napotkała wzrok Mariusza. Uczeń i jego nauczycielka przez chwile utrzymywali kontakt wzrokowy. Został on zerwany przez Jarka.
-Nie podoba mi się-powiedział poważnie
-Co ci się nie podoba?- spytała
-To, że ci się podoba.
Alia nic nie rozumiała.
-Co mi się niby podoba?
Jarek spojrzał na Mariusza.
-Chodzi ci o niego? Nie bądź śmieszny! To mój uczeń!
-Znasz przypadki ,że nauczyciel romansuje z uczniem i na odwrót?
-Chyba nie jesteś zazdrosny?
-Jestem zazdrosny o każdego kto patrzy na ciebie dłużej niż 2 sekundy.
-Śmieszny dziś jesteś.
Jarek się uśmiechnął
-Alio kochanie, gdzie są twoi rodzice?- spytała nagle pani Zofia, największa plotkara w mieście.
-To pani nie wie?- spytał drwiąco Jarek.
-Nie, a coś się stało?- spytała zaciekawiona, a oczy jej zabłyszczały jak świąteczna choinka.
-Rodzice utknęli w Kołobrzegu-wyjaśniła Alia-Nie mogli przyjechać.
Alia skłamała, bo w ogóle nie poinformowała ich.
-No trudno, ich strata-pani Zofia chciała zażartować, ale jej nie wyszło

Następnego dnia trzy przyjaciółki „z boiska” poszły do domu Edyty, albowiem Janek prosił je by zabrały jej rzeczy. Nie był w stanie tego zrobić osobiście.
Dokładnie o 17 kobiety stanęły przed furtką przy Cudzoziemskiej 28.Przez furtkę pierwsza przeszła najodważniejsza Ania ,następnie Gabrysia, a na szarym końcu Alia.
Gdy Ania chciała zadzwonić do drzwi, Alia ją powstrzymała.
-Zaczekaj!
-O co chodzi?- spytała Gabrysia.
-Wydaje mi się, że nie powinnam wchodzić.
-A to dlaczego?- spytała zdziwiona Gabrysia
-Czuję ,że nie jestem mile widziana w tym domu. Ale wy idźcie. Ja wrócę do domu, poodrabiam lekcje. Tak, to jest dobre wyjście.
Alia obróciła się na pięcie i chciała odejść. Nagle poczuła, że ktoś mocno chwycił ją za ubranie i nie pozwolił jej zrobić ani kroku więcej.
-Już dawno skończyłaś szkołę, moja droga, i nigdzie nie idziesz-powiedziała stanowczo Gabrysia.
-Po za tym to twoje gadanie to jeden wielki nonsens. Byłaś przyjaciółką Edyty i zawsze będziesz tu mile widziana.
-Nie byłabym tego taka pewna-powiedziała pesymistycznym tonem Alia-Od śmierci Edyty Janek jest w stosunku do mnie oschły i wyraźnie mnie ignoruje.
-Bardzo kochał żonę i tęskni za nią.
-Dla was jest przyjemniejszy.
-Masz młodzieńcze urojenia-powiedziała Gabrysia i złapała Alię za rękę. Następnie pociągnęła ją za sobą i zadzwoniła do drzwi.
Po chwili ukazała im się Klara.
-Witaj Klaro, czy jest twój ojciec?- spytała matczynym tonem Gabrysia
-Nie ma i nie będzie-odpowiedziała niegrzecznie i zamknęła im drzwi przed nosem.
Przyjaciółki stały jak wmurowane. Nie spodziewały się ,że Klara może tak postąpić wobec nich.
Gabrysia ponownie zadzwoniła.
-Przecież mówiłam, że taty NIE MA!- powiedziała Klara
-Twój tato poprosił nas, abyśmy zabrały rzeczy twojej mamy-Alia wyjaśniła jej łagodnym tonem.
-Rzeczy mamy? Nie! One mają zostać tutaj, z nami! Nie pozwolę! A ty wynoś się stąd. Pozwoliłaś by mama umarła. To twoja wina! TWOJA!
Alia zrobiło się słabo. Nie dość, że sama siebie obwinia za śmierć Edyty, to w dodatku Klara ją o to oskarża. Z drugiej jednak strony Alia bardzo się cieszyła, że nie ma tej przyjemności z uczenia Klary. Gdyby tak było to z pewnoscią miałaby nie lada gratkę, by to dziewczę ją słuchało i wykonywało jej polecenia.
Dziewczynka zaczęła krzyczeć i płakać, a przyjaciółki nie wiedziały co robić. Na szczęście z pomocą przyszedł im Mariusz- młody, przystojny i dobrze zbudowany osiemnastolatek-szkolny wychowanek Alii.
-One chcą nam zabrać mamę-dziewczynka wyżaliła się bratu
-Klara wyjdź-rozkazał jej
-Ale one...
-Wyjdź!- wrzasnął
Klara wybiegła z płaczem.
-Bardzo przepraszam, że były panie świadkami tego zdarzenia. Klara nie pogodziła się z jej śmiercią.
-Jak my wszyscy.
-Przyszły panie po rzeczy mamy? Proszę wejść.
Mariusz poprowadził je do sypialni rodziców. Przechodząc przez salon wzrok Ani utkwił na porcelanowym wazonie ze zwiędłymi już irysami.

Mariusz zaprowadził je do sypialni, która przynajmniej od 4 dni była nie sprzątana, albo im się tak wydawało. Część ubrań Edyty leżało na krześle, podłodze i łóżku.
-Janek powyciągał te rzeczy?- spytała Ania
-Nie. Tato nie był tu od dnia, gdy odeszła.
Mariusz poszedł zostawiając przyjaciółki swojej matki w sypialni.
Dziwnie się złożyło, ale, gdy każda z nich obserwowała ten pokój, dziwiła się, że Edyta zostawiła w pokoju taki bałagan.

Gabrysia ,Ania i Alia zabrały się do pakowania.
-Strasznie dziwnie się czuję pakując rzeczy mojej nauczycielki.
-Nigdy bym nie przypuszczała, że kiedykolwiek będę sprzątać po osobie, która ocaliła życie mojemu synowi-wyznała Gabrysia.
-A ja nie myślałam, że tak dobra osoba zniknie tego świata-powiedziała Ania.
-Czuję się jakbym ją...uśmiercała- wyznała po chwili Alia
-Czyś ty na głowę upadła?! Kolejna z taka teorią.
Gabrysia się wzburzyła.
-Alio, nie możesz tak mówić. To nie ty ja uśmierciłaś, ale ona sama to zrobiła. Nikt nic na to już nie poradzi.
Przyjaciółki powróciły do przerwanej pracy.
-Nie wiedziałam, że Edyta była taka bałaganiarą-powiedziała Ania- Zawsze mi się wydawało, że jest wręcz pedantyczna.
-Mi też tak się wydawało-przyznała Gabrysia
-Nie jesteśmy same-powiedziała cicho Alia
Kobiety gwałtownie się obróciły. W drzwiach stała zapłakana Klara.
-Nie obierajcie mi jej-powiedziała bardzo smutno.
Alia podeszła do niej wiedząc jednak czym to grozi.
-My ci jej nie odbieramy. Nikt tego nie może zrobić.
-To dlaczego jej tu nie ma?
-Ona wciąż żyje...ale w tobie i w innych ludziach. Jeśli o niej nie zapomnisz to dla ciebie ona będzie zawsze istnieć. Warunkiem jej życia jest tylko i wyłącznie pamięć o niej.
Dziewczynka uciekła.
-To się nazywa dar-zażartowała Gabrysia, po czym powrócono do pracy wielokrotnie już przerywanej.
Gdy już wszystko spakowały, Ania zauważyła czerwone pudełko na dnie szafy. Ruchem ręki przywołała przyjaciółki. Spojrzała na nie i podniosła to pudełko.
Wszystkie trzy usiadły obok siebie na łóżku.
-Myślicie, że powinnyśmy?- spytała Ania
-Miałyśmy spakować jej rzeczy.
Ania otworzyła pudełko. Wewnątrz było mnóstwo wycinków z gazet,parę zdjęć i 3 kopie dyplomów.
-Alia!To wszystko o tobie!- zawołała Ania przejrzawszy zawartość pudełka.
Alia była zaskoczona tą informacją. Dla pewności sama zajrzała do pudełka.
-Ale, po co jej to było? Dlaczego to zbierała?
-Lubiła cię-powiedziała Gabrysia.
-„Utalentowana młoda pisarka”, „Kruszwicka mistrzyni fotografii”, „Zdolna i utalentowana nastolatka z Kruszewa laureatką prestiżowej nagrody Feniksa”- Ania przeczytała tytuły wycinków z gazet-Tu jest coś jeszcze.
Ową rzeczą była kartka z napisem:

„Alia Ordonow-dziewczyna o dziwnym imieniu i niejasnej przyszłości...oraz przeszłości”

-O co tu u licha chodzi?
Kobiety wzruszyły ramionami.
Alia wzięła kartkę w swoje ręce, przeczytała ją jeszcze raz, po czym wybiegła z pokoju. Zbiegła po schodach i natchnęła się na Mariusza, który czytał gazetę w salonie.
Chłopak momentalnie wstał.
-Cos się stało?
-Nie-odpowiedziała krótko. Była zdenerwowana, przerażona.
-Pomóc może w czymś?
-Nie...tzn...przepraszam- wyjąkała, po czym wybiegła z domu.
Mariusz, który przejął się tą sytuacja, wybiegł za nią.
Alia biegła do swojego domu nie patrząc co się dookoła dzieje. Myślała tylko o tej kartce. Przez tą nieuwagę, Alia znalazła się na ulicy, a tuż przed nią pędzący samochód, który gwałtownie zahamował. Dziewczyna odruchowo podskoczyła do góry, po czym spadła na maskę samochodu, a następnie na asfalt.
Chłopak widząc całe te zdarzenie szybko pobiegł swojej wychowawczyni na pomoc.Na szczęście nic jej się nie stało. Dzięki wrodzonemu refleksowi i swojej zręczności, Alia przeciwstawiła się katowi.
-Laska, tobie się nudzi czy co? Nie nauczyli cię w domu że ulica jest niebezpieczna i czasami jeżdżą po niej samochody?- wypalił kierowca samochodu.
-Najwyraźniej nie-odpowiedziała spokojnym tonem.
-Nic się pani nie stało?-spytał Mariusz
Kierowca spojrzał na ofiarę wypadku. Dopiero teraz dotarło do niego,że to jego nauczycielka. Alia również to zauważyła. Osobą,która prawie ją potrąciła, był Michał Luter z klasy maturalnej.
-Pani profesor, przepraszam. Ja nie chciałem, nie miałem zamiaru...
-Gdyby nie to, że wiem, iż to moja wina, z całą pewnością posądziłabym cię o to, ale w tym przypadku...
Na miejsce przybiegła Ania z Gabrysią. Były bardzo zmartwione, ale Alia potrafiła je przekonać o jej dobrym samopoczuciu.
-Mam nadzieje, że inni uczniowie nie dowiedzą się o tym od was-rzuciła Alia i poszła do swojego domu.
Dlaczego ona to zbierała? Do czego było jej to potrzebne? W jakim celu napisała tą kartkę? Co to znaczy? Skąd ona mogła wiedzieć, że będę miała zagmatwaną przyszłość?
Alia nie potrafiła odpowiedzieć na te pytania. Również w samotny wieczór nie mogła dojść do sensu tych słów, tej kartki i wszystkiego tego, co zdarzyło się w przeciągu ostatnich paru dni.
Dziewczyna czuła jednak dziwny niepokój. Przeczuwała, że tej nocy cos się jeszcze wydarzy. Nie wiedziała tylko, co.
Jak zwykle przeczucie ją nie zawiodło O 20 przyszedł Jarek.
-Cześć kochanie-przywitała go bardzo radosnym tonem.
-Cześć-odpowiedział krótko i wszedł do środka.
-Coś ty taki dzisiaj zły jak osa? Coś się stało?
-A jak myślisz?
-Z tego, co wiem to nie jestem jasnowidzem. Jeszcze.
-Nie udawaj, że nic nie wiesz, bo wiesz i to doskonale.
-Nie wiem! Wchodzisz tu zły jak osa i ani me ani be ani kukuryku. Skoro ty nic nie mówisz to nie wiem o co ci do licha chodzi!
-Co ty najlepszego wyprawiasz?
-Z czym?!
-Powiem ci tak: spotkałem niedawno panią Zofię. Mówi ci to coś?
-Nie,ale po niej można się wszystkiego spodziewać. Co tym razem?
-Spytała mnie jak się czujesz po wypadku. Czy teraz ci coś świta?
-Wstrętna baba. Nie ma faceta to wścibia swój pomarszczony nochal w nie swoje sprawy. Tak,wiem o co jej mogło chodzić. I co z tego?
-Co z tego? Alia, o mały włos nie straciłaś życia, a ty pytasz się „co z tego?”
-Gdzieś już to słyszałam. Tak! Pytam się „co z tego”, bo nie rozumiem co cię tak bulwersuje.Uniknęłam wypadku i Bogu niech będą za to wielki dzięki! Ale, po co to roztrząsywać? Było i nie ma! Amen! The end! Fine! Co było a nie jest-nie pisze się w rejestr! Ciesz się, że żyję i nie wypominaj mi moich błędów, bo już istnieje taka osoba, która robi to notorycznie. Mój świat jest zbyt mały by znieść dwie zrzędzące osoby. Może by i się pomieściły, ale ja nie dałabym sobie z nimi rady i przy pierwszej lepszej okazji zwariowałabym. Przynajmniej wówczas miałabym święty spokój.
Jarek zdążył już zdenerwować Alię, która z nerwów musiała usiąść. Chłopak po chwili uspokoił się i uklęknął przed dziewczyną.
-Słonko ty moje, jesteś dla mnie wszystkim. Jesteś moim powietrzem, bez którego nie mogę żyć, jesteś moją gwiazdą i bez ciebie jestem zgubiony.
-To właśnie dlatego, że nadmiar słońca szkodzi, nie chcesz się ze mną ożenić?
Jarek nie wiedział co jej odpowiedzieć.
-Ja naprawdę się o ciebie bałem, gdy pani Zofia powiedziała mi, że miałaś wypadek.
Fajnie, zmienia temat. Coś jeszcze trzeba tu powiedzieć?- pomyślała
-Niepotrzebnie, kurs karate bardzo się przydał-powiedziała
-Kocham cię-wyznał
Ale nie na tyle by się ze mną ożenić.
-Szalona chyba jestem- powiedziała-Tylko szalona osoba mogłaby kochać takiego wariata jak ty.
Dziewczyna przytuliła się do niego.
-Obiecaj mi,że zawsze będziesz blisko mnie.
-Wiesz dobrze, że pragnę być blisko ciebie. Chciałbym cię widzieć zawsze, gdy tylko będę otwierać oczy o poranku.
Alia spuściła wzrok. Wiedziała do czego zmierza.
-Wprowadź się do mnie. Będziemy mieli dla siebie więcej czasu. W końcu uciekniesz od tyranii. Skarbie, ja chcę mieć cię przy sobie.
-Mam się do ciebie wprowadzić?
-Bardzo tego pragnę.
To było raczej nietaktowne ze strony Jarka.
-Jarek, ja nie mogę. Moi rodzice są już po 50-tce.Nie mogę zostawić ich samych.
-Do końca życia będziesz ich pilnować?
-Nie, ale...
-Ale, co?
-Daj mi to przemyśleć.
-Czyli nie chcesz-stwierdził zrezygnowany.
-To nie tak.
-A jak?
-To nie jest tak łatwo podjąć taka decyzję. Daj mi trochę czasu. Przecież jutro świat się nie kończy.
-No tak, ale ja już chcę z tobą mieszkać.
-Co nagle to po diable. Daj mi trochę czasu, proszę.
Jarek pocałował ją w dłoń.
-Ile tylko zechcesz.
Powiedziawszy to usiadł obok niej i ją objął.
-Kiedy wracają twoi rodzice?- spytał
-Pojutrze, a co?
-Nic.
Jarek zaczął wpatrywać się w nią takim dziwnym spojrzeniem. O co mu chodzi?
-Ty się za bardzo i za ładnie do mnie uśmiechasz. Co ci chodzi po głowie?
-Nic strasznego. Raczej jest to coś pięknego.
Alia się uśmiechnęła.
-Chcesz mi zrobić kolację?
-A jesteś głodna?
-Nie, a ty?
-Też nie. Chodzi mi o coś zupełnie innego.
-Chcesz mi powiedzieć, że mnie kochasz?
-Już ci to mówiłem.
-To, co chcesz mi powiedzieć?
-Dasz mi w końcu powiedzieć to co chcę?
-A czy ja ci bronię? Kotuś, od jakiegoś czasu mamy wolność słowa. Możesz mówić co tylko chcesz.
-Skarbie, powoli tracę cierpliwość.
-To już twoje zmartwienie.
-A właśnie, że twoje.
-To nie jest mój problem, że tracisz cierpliwość.
-A zamknij się już-powiedziawszy to namiętnie ją pocałował. Bardzo jej się to podobało.
-Trzeba było mi od razu powiedzieć ,że chcesz mnie pocałować. Od razu bym się zamknęła.
-Ach te baby. Ale mi o to nie chodziło.
-A, o co?- Alia była lekko zdziwiona.
-O to.
Jarek ponownie ja pocałował i zaczął powoli rozpinać guziki od jej czerwonej bluzki.
-Mówiłam ci, że trzeba było tak od razu.

Alia i Jarek leżeli w łóżku przytuleni do siebie, po wspólnej, upojnej nocy.
-Wiesz tyle lat już cię znam...
-No, będą ze trzy lata-wtrąciła.
-...i mimo to nadal nie potrafię cię rozgryźć.
-A po co chcesz mnie rozgryzać? Głodny jesteś?
-Nie. No może na ciebie.
-A więc po co?
-By cię lepiej poznać.
-To nie poznałeś mnie wystarczająco?
-Ludzie przez całe życie dowiadują się o sobie nowych, różnych rzeczy i ciekawostek.
Alia pomyślała o Edycie.
-Racja.
-Wracając do twojej osoby, to naprawdę nie mogę cię zrozumieć. Na co dzień odważna i wyszczekana, a przy mnie w łóżku jesteś cichutka, bezbronna i nieśmiała.
-Dzięki skarbie. To było wspaniałe dopełnienie tej uroczej chwili. Cichutka, bezbronna i nieśmiała-moje największe utrapienie.
-Bardzo cię taką lubię.
-A ja nie! Nie lubię być nieśmiała, a zwłaszcza w takich chwilach.
-Czyli nie lubisz być ze mną?
Alia uśmiechnęła się.
-Tego to ja nie powiedziałam.
Wrócili do przerwanej czynności.

4.
Tuż przed domem państwa Ordonow zatrzymał się samochód -czarny Hyundai, po czym wysiadły z niego dwie osoby.

Alia nagle się zaniepokoiła. Jarek to zauważył.
-Co się stało?-spytał i objął ją
Przez dziewczynę przeszedł miły dreszcz.
-Ktoś zaparkował przed moim domem-powiedziała zmartwiona.
Jarek spojrzał na zegarek.
-O 5 rano? To niemożliwe. Kto normalny o 5 rano stawia samochody przed czyimś domem. A zresztą. Co nas to obchodzi?
-Wyraźnie słyszałam samochód rodziców.
-Twoje Elfickie uszy cię zawiodły. Przecież oni wracają dopiero jutro
-Z moja mamą nigdy nic niewiadomo. Zrobi wszystko by popsuć mi plany. Idę na dół.
Alia wstała i ubrała szlafrok. W tym momencie oboje usłyszeli dźwięk otwierających się drzwi. Pies nie szczekał.
Dziewczyna spojrzała na Jarka z niepokojem i wyszła. Zamykając za sobą drzwi usłyszała głos matki i ojca.
-Mamo, co wy tu robicie?- spytała zaskoczona-Mieliście wrócić dopiero jutro
-Dobre pytanie moja droga. Mamy do pogadania.
Pani Maria Ordonow była zdenerwowana.
-O co chodzi?- spytała Alia
-Co ty najlepszego wyprawiasz? Nudzi ci się?
-Możesz mówić jaśniej, bo nie rozumiem cię?
-Pani Zofia ściągnęła mnie tu. Nas.Już wiesz, o co chodzi?
-Niestety nie. Chociaż z drugiej strony to i dobrze, że nic nie wiem. Ta baba stwarza niemal fantastyczne historie, które nie przypadają mi do gustu.
-Jak do mnie dzwoniła to była bardzo poruszona.
-Ona w ogóle jest poruszona-zadrwiła,a jej tato Ryszard zaśmiał się.
-Alia!-warknęła matka-Nie można tak lekceważyć ludzi starszych.Pani Zofia to bardzo porządna i lojalna kobieta wieku średniego.
-Chciałaś chyba powiedzieć wieku starszego.
-Alia!Ona jest zaledwie o 2 lata starsza ode mnie.
-Widocznie nie dba o siebie wystarczająco, Stara Jędza.
-Nie pozwalam ci tak mówić o mojej najlepszej przyjaciółce.
-Swoje lata mam i będę mówiła to, co mi się podoba i to, co uważam za słuszne oraz zgodne z PRAWDĄ.
-Mniejsza z tym. Dlaczego nie powiedziałaś nam o śmierci Edyty?
-Jakoś nie było okazji.
-Nie było okazji? Co ty mówisz?
-Po drugie to nie chciałam was ściągać z sanatorium byście dłużej tam wypoczęli. Zasłużyliście na odrobinę relaksu.
-Byśmy wypoczęli? Takie bajki możesz opowiadać swoim uczniom, a nie nam.
-Ja tam jej wierzę.-wtrącił Ryszard Ordonow.
-Ty Ryszardzie nic nie rozumiesz.
-Ale co?
-Pani Zofia powiedziała mi, że u nas w domu wyprawiają się jakieś...orgie.
-Orgie? Co ty bredzisz? Czy ona w ogóle wie co to orgia?Nie sądzę.
-To co słyszysz, ORGIE! Jesteś...bezmyślną dziwką!- Alia wstała z sofy i już szykowała się by uderzyć matkę w twarz. Jednak w ostatniej chwili zawahała się i nie zrobiła tego.
-Nie masz swojego honoru. Jak możesz być taka głupia i bezmyślnie się dawać. Tego cię nauczyliśmy?
-Tak. Mówiliście by iść za prawdziwą miłością. To jest prawdziwa miłość więc idę za nią.
-Na Boga,nie tak! Nigdy nie kazaliśmy ci się puszczać na prawo i lewo!
-Przestań!- wrzasnęła Alia.- Ja i Jarek kochamy się prawdziwą miłością. Radzę to zaakceptować. I...nie puszczam się na prawo i lewo!
Alia wyruszyła do swojego pokoju.
-Stój!- warknęła matka.
Alia stanęła.
-Jeszcze z tobą nie skończyłam
-A ja tak.
-Alio zaczekaj-poprosił ojciec.
Dla niego mogła zrobić wszystko.
-Pani Zofia mówiła, że cudem uniknęłaś śmierci.
-Ten babsztyl mnie śledzi!
-Jak mogłaś być taka nierozsądna? Jak mogłaś pakować się na ulicę pełną samochodów? Czy życie jest ci niemiłe?
-Zagapiłam się.
-Patrzcie ją, zagapiła się. Wiesz co? Z dzisiejszej rozmowy dochodzę do wniosku, że jesteś nierozsądnym, niepoważnym, lekceważącym wszelkie zasady dzieckiem ubranym w mundurek osoby dorosłej.
Alia wrzała na całym ciele i duszy. Znów miała ochotę ją uderzyć i znów się powstrzymała. Była zbyt dobrą osobą by potrafić uderzyć matkę w twarz.
-Uważałam cię za rozsądniejszą.
-Że niby, co? Wtórny analfabetyzm?
-Coś w tym stylu.
-Wiesz co? Jeżeli ja jestem dziwką, to ty kim jesteś? Bo z tego co wiem to jesteś ode mnie o wiele gorsza.
Pani Maria nie była taka sama jak jej córka. Zamiast serca miał lód i dzięki temu potrafiła bez ogródek i jakichkolwiek skrupułów uderzyć córkę w twarz.
-Nigdy nie zapomnę ci tej zdrady
Powiedziawszy te słowa zalana łzami poszła do swojego pokoju. Tam załamana i rozczarowana zachowaniem matki wpadła w ramiona swojego chłopaka.

W domu Alii nie działo się zbyt dobrze. Jej matka zaczęła wyraźnie dawać jej we znaki, że nienawidzi córki z całego serca. Wcześniej jakoś się z tym kryła, lecz teraz powiedziała sobie: dość udawania!

Uczniowie Alii nie mieli lekkich dni. Młoda nauczycielka, zamiast ukryć swój gniew i nie mieszać spraw osobistych ze sprawami zawodowymi, przelała całą swą złość na uczniów pytając ich bezlitośnie, zadawając o wiele więcej prac domowych oraz oceniając ich surowiej niż zwykle. Od razu spostrzeżono, że z nauczycielka jest coś nie tak, ale nikt nie ważył się odezwać. Każdy uczeń, w ciągu tych niemiłych dni, wyjątkowo uważnie jej słuchał podczas zajęć, nikt nie przeszkadzał i nikt nie zdobył się na choćby słowo sprzeciwu w jakiejkolwiek sprawie. Nawet Paweł Kucharek i Mariusz Eustachy, którzy mieli u niej pewne względy, wyjątkowo nie wiedzieli jak się zachować i na lekcjach siedzieli nadzwyczaj cicho i spokojnie.
Taka niemiła atmosfera trwała do następnego tygodnia, gdzie ostatni dzień był najgorszy. Uczniowie rozzłościli ją nie sama obecnością, lecz brakiem należytej wiedzy na dany temat.Własnie tego dnia Alia oddawała im ich bzdurne wypracowania.
-Muszę powiedzieć, że bardzo mnie zawiedliście. Nigdy nie sądziłam, że moja własna klasa napisze mi takie brednie. Wstyd. Droga Gosiu, ja nie uczę historii i w żadnym wypadku nie zgodzę się z tym, że Dostojewski był wielkim historykiem. Z tego co wiem to Dostojewski był pisarzem,a nie tytułowanym psychologiem, Mariuszu.
W klasie zapadła grobowa cisza.
-Nie oddam wam tych prac. Zrobicie je jeszcze raz, ale tym razem PORZĄDNIE.

Na szczęście uczniów i Alii, była to ich ostatnia lekcja. Alia nie miała ochoty siedzieć dłużej w tej szkole. Jednocześnie nie pałała entuzjazmem na myśl o powrocie do domu, który odkąd tylko pamiętała, był jedynie instytucja charytatywną, a z prawdziwością tego miejsca łączyła go tylko nazwa. Dom państwa Ordonow był miejscem bitew, gdzie mieszkańcy powinni stać po jednej stronie, a stali na trzech różnych frontach; był miejscem niespełnionych miłości, prawdziwą szkatułką z zamkniętymi w środku żalami, niedomówieniami, goryczą, nienawiścią i ze wszystkim, co złe i okrutne. Jednym słowem dom Alii to jedna wielka Puszka Pandory.

Gdy Alia wróciła do domu, jej rodzice byli już po obiedzie(no, bo, po co mieliby na nią czekać),więc w ciszy i zupełnym spokoju, zjadła posiłek, po czym wybrała się do Ani. Zastała tam też Gabrysię.
-Wiecie, że już minął tydzień odkąd Edyta nie żyje?- powiedziała Gabrysia

Alia zamyśliła się.
-Tydzień temu szłam na kawę do mojej ukochanej przyjaciółki, tydzień temu byłam szczęśliwa, że szczerze sobie pogadamy, tydzień temu...ujrzałam ja martwą i zakrwawioną.
Alia była bliska płaczu. Powstrzymała się tylko dlatego, że nie lubi okazywać swojej słabości, gdy przebywa z jakimiś osobami w jednym pomieszczeniu.

-A my nic nie wiemy-zauważyła Ania
-Nie byłabym tego taka pewna-powiedziała znienacka Alia
Ania i Gabrysia były zdziwione.
-Wiesz coś?
-Nic konkretnego. Ja tylko się domyślam, wiąże fakty.
Alia bowiem najwięcej myślała o śmierci Edyty.
-Mów coś!
-Myślę, że Edyta podeszła do tego bardzo skrupulatnie. Sądzę, że działała wobec planu, który ułożyła.
-Jak to?
-Chcesz nam wmówić, że Edyta specjalnie popełniła samobójstwo?- spytała Ania
Alia i Gabrysia spojrzały na Anię badawczym wzrokiem.
-Samobójstwo popełnia się,bo tego się chce-powiedziała Gabrysia.
-No przecież wiem.
-Jaki to był plan?- spytała Gabrysia
-W pracy była taka jak zawsze: radosna i uśmiechnięta. Podczas dużej przerwy zaprosiła mnie na podwieczorek.
-Ale co to ma wspólnego z jej samobójstwem?
-Co nagle to po diable. Samobójstwo Edyty to taka układanka, puzzle, które połączone ze sobą dają pewną całość. Edyta wiedziała, o której będę i z pewnością chciała...
-Byś ją odnalazła, tak?
-Sądzę, że chciała by znalazł ją ktoś spoza rodziny.
-To niemożliwe! Edyta nie była taka intrygantką!
-Nigdy nie mów nigdy. Plan Edyty został opracowany długo wcześniej. Tyle tylko, że nie wiem kiedy.
-Alia ty studiowałaś psychologie czy kryminalistykę?
-Niestety, jedynie filologie polską
-A sądziłam,że kryminalistykę.
Alia poczuła ścisk w żołądku. Takie uczucie zwykle towarzyszy dzieciom, które mówią rodzicom, że umyły zęby na noc wcale tego nie robiąc.

Po spotkaniu z Anią i Gabrysią, Alia zapragnęła zobaczyć się z Aliną. Już tak dawno nie rozmawiała z nią szczerze, że już dłużej wytrzymać po prostu nie mogła. Jednak tradycyjnie spotkał ja zawód: u Aliny był jej chłopak i nie miała czasu dla swojej „przyjaciółki”.
Alii znów było przykro.

Do domu wróciła pod wieczór. Jej rodzice jak zwykle oglądali ten głupi serial kryminalny i oczywiście tylko tato zauważył, że już wróciła. Matka nawet nie drgnęła. Alia od razu poszła do kuchni – była okropnie głodna i szczerze mówiąc mogłaby zjeść konia z kopytami. Pospiesznie zjadła byle jaką kolację i poszła do siebie do pokoju. Rzuciła torbę na podłogę i usiadła na fotelu.
- Dlaczego życie nie może by prostsze, łatwiejsze? I dlaczego ludzie komplikują wszystko to,co jest możliwe do skomplikowania?
Alia nie umiała odpowiedzieć sobie na te pytania. Zbyt mało w życiu przeżyła by móc to zrozumieć.
Miała spore wyrzuty sumienia. Minęło już tyle czasu od tej pamiętnej kłótni z matką, a ona wciąż nie rozmawiała z nią o tym. A chciała. Czuła, że jest winna całej tej sytuacji i powinna ją przeprosić. Strasznie bała się tej rozmowy. Jej pogadanki z matką w 99,9% kończyły się kłótnią.
Jakby na zawołanie, Alia usłyszała matczyne kroki. Lecz nie zmierzały ku niej. Matka Alii weszła do swojego pokoju.
-Nie ma innej rady – postanowiła – Idę, choćby miała mnie wyrzucić z pokoju.
Alia była zdecydowana. Delikatnie wysunęła głowę ze swojego pokoju i sprawdziła czy czasem tato nie nadchodzi. Na szczęście nadal siedział w salonie i oglądał film.
- Uff
Dziewczyna bardzo cicho podeszła do sypialni rodziców i zapukała.
-Wejdź – powiedziała poważnym tonem pani Maria
Alia delikatnie nacisnęła na klamkę i lekko pchnęła drzwi. Weszła do środka.
-Możemy porozmawiać? – spytała
Kobieta nic nie odpowiedziała. Zacisnęła usta i wbił wzrok we francuską zasłonę.
-Ja chciałam ci jedynie powiedzieć, że bardzo mi przykro przez to, co się stało. Ja wiem, że wtedy mieliście małe problemy, ale ja nie mogłam zareagować inaczej. Za bardzo mnie krytykujesz i potępiasz mamo, choć dobrze wiesz, że twój czyn był o wiele gorszy niż mój. Chociaż to, co ja zrobiłam nie było złe.
Mama Alii milczała nadal. Było to przerażające milczenie i dziewczyna wolałaby już krzyczała, ale żeby mówiła, o co jej chodzi.
-Mamo, twoja pogarda, oskarżenia i brak tolerancji względem mnie, doprowadzają do naszych konfliktów. Musisz coś z tym zrobić, bo w najbliższym czasie pozagryzamy się. A tego nie chcę – dodała.
Wiedząc, że nie ma żadnej szansy na normalną rozmowę, zdecydowała się na odwrót.
- Zaczekaj – powiedziała poważnym tonem pani Maria.
Alia stanęła. Była w 100% pewna, że znów będzie wykład. Nie znosiła ich,a w jej domu to dosyć częste zjawisko. Praktycznie nie ma tu ani cienia szansy na spokojną rozmowę. Jedynie z ojcem się dogadywała. Bez niego już dawno by zwariowała.
-Nie spodziewałam się tego po tobie. Zawiodłaś mnie.
-Ale mamo...
-Głowa mnie boli i chciałabym się położyć. Zmęczyłam się już.
W taki oto piękny sposób matka Alii dała jej do zrozumienia, że ma ją gdzieś, a rozmowa z własną córką to istne tortury.
-Nie podoba mi się to – powiedziała do siebie zamykając drzwi za sobą. Jedna ciężka łza spłynęła po jej policzku.-To już koniec. Już nigdy jej za nic nie przeproszę. Co z tych przeprosin skoro i tak mnie nie znosi?
Alia przepłakała całą noc.

Rano, przy śniadaniu, panowała grobowa cisza. Każdemu mieszkańcowi coś dolegało.Pani Maria miała migrenę(ona ciągle miewa migreny). Jej mąż czuł się źle, bo jego żona czuła się źle. A Alia? Każdy już chyba wie jak się ona czuje. Gorzej już chyba być nie może.

Niestety - jednak może.

Alia jak zwykle do pracy jechała z Jarkiem. Szkoła, w której pracowała, była tuż przed jego bankiem.
-Co dziś ciekawego przygotowałaś dla uczniów pragnących zdobywać wiedzę?
Alia parsknęła śmiechem.
-Czyś ty z choinki się urwał? Który normalny uczeń chce się uczyć? Nie znam takiego.
-No nie bądź taka. Powiedz,co masz dla nich ciekawego?
-Siebie. To im w zupełności wystarczy.
-Zazdroszczę im.
-Nie ma czego. Chciałbyś na nowo wkuwać barok i Tuwima?
-Nie, ale chciałbym byś ty mnie uczyła języka polskiego. Mają szczęście, że ich uczysz.
-Powiedz to jednemu z nich to od razu będziesz mieć limo pod okiem.
-Tacy agresywni?
-Raczej spokojni. Ale oni po prostu do takiego stopnia mnie uwielbiają.
-Nie żartuj kochanie. Jesteś bardzo dobrą nauczycielką.
-Nie taką, jaka była Edyta. Wszyscy ją uwielbiali.
-Ciebie też lubią.
Alia spojrzała na niego spod byka.
-Tylko, dlaczego oni sobie tak bardzo lekceważą ten przedmiot? On jest najważniejszy!
-Przecież wiesz, jacy są uczniowie. Do niedawna ty też byłaś uczennicą.
-Dlatego wiem, co oni do mnie czują: nienawiść i złość za każde kolejne zadanie domowe i odpytywanie.
Jarek stanął na szkolnym parkingu.
-Wyolbrzymiasz wszystko. Założę się, że nie jest aż tak źle ja mówisz.
-No to właśnie przegrałeś wszystko, o co się założyłeś. Cześć- rzuciła i wyszła z samochodu.
Jarek wyszedł za nią.
-Alia!
Dziewczyna zawróciła i pocałowała go w usta.
-Na razie skarbie.

Pierwszą lekcję miała z 3d. Była to jej klasa. Po sprawdzeniu obecności uważnie spojrzała na uczniów. Wyczuła ich lęk.
-Ostatnio mówiliśmy o Józefie K i jego procesie. Czy ktoś ma życzenie odpowiadać z tego tematu?
W klasie było bardzo cicho. Nikt nawet nie drgnął. To oczywiste, że nikt nie chciał iść do odpowiedzi, bo kto normalny pcha się do paszczy lwa? Spojrzała do dziennika i naprawdę nie wiedziała, kogo spytać! Nie chciała brać do odpowiedzi z daty, bo dobrze pamiętała, jakie to okropne uczucie.
-Karolina Łyżeczka – powiedziała nagle.
Uczennica podeszła do biurka bardzo niepewnie. Alia zauważyła, że jej ręce drżały.
Karolina zaczęła mówić. Momentami jej głos był niepewny, niestabilny. Co jakiś czas Alia musiała coś dopowiadać bądź ją poprawiać. Gdy dziewczyna skończyła, Alia wpisała jej ocenę i posłała do ławki. Po chwili spędzonej w głębokim milczeniu, Alia zwróciła się do klasy:
-Czy ja jestem taka straszna, że tak się mnie boicie?-Alia przez przypadek zacytowała czyjeś słowa.
Któryś z uczniów powiedział, że nie, ale młoda nauczycielka wiedziała doskonale, że to nie jest prawda. Rozumiała to z własnego doświadczenia.
Pamiętała tą sytuację doskonale. Nie miała ona jednak miejsca na języku polskim, lecz na tej przeklętej biologii.

Każdy, kto był uczniem Liceum Ogólnokształcącego im. Bolesława Prusa w Kruszewie i miał możliwość nauki biologii z panią Rasoś, wie, co to oznacza. Iść do niej do odpowiedzi to tak, jakby pójść na ścięcie. Pani Renata Rasoś czepi się szczegółu i leżysz, choćbyś był niewiadomo jak dobrze przygotowany. Z jednej strony to dobrze, że nauczycielka była wymagająca, bo wiele osób naprawdę porządnie nauczyło się przez nią biologii. Jednak dla uczniów, którzy są, antybiologiczni to był koszmar. Alia była i nadal jest, antybiologiczna. Na jej nieszczęście miała z nią biologię przez półtora okropnie długiego roku. Ale dwa dni z tego okresu były najgorsze.
Ta pamiętna lekcja była ostatnią. Alia już nigdy nie miała lekcji biologii(na całe szczęście). W owym roku szkolnym Alia miała bardzo fajne oceny(zasługa nauczycielki, która uczyła ją w pierwszym semestrze drugiej klasy licealnej), że myślała, iż nauczycielka da jej 4 bez niczego. A tu psikus.
- Numer 20, Alia Ordonow – nauczycielka spojrzała na pełną nadziei Alię, że choć raz się nad nią zlituje- my sobie porozmawiamy.
Dziewczyna myślała, że zemdleje. Przecież ona była chora na sama myśl o podejściu do jej biurka, a co dopiero o odpowiadaniu?Koszmar.
Renata Rasoś wzięła ją do siebie. Dziewczyna od razu spytała czy może usiąść. Nauczycielka myślała, że jej słabo. Pozwoliła jej.
-Czy ja jestem taka straszna, że tak się mnie boicie?
Usta Alii powiedziały cichutko – nie- ale dusz krzyczała –TAK!
Pani Rasoś przywołała do siebie jeszcze parę osób. O coś się tam zapytała, ale było cienko. Powiedziała, by przyszli jutro.
Alią aż targało. Dobrze wiedziała, że nie nauczy się na 4. Zwykle z odpowiedzi z biologii dostawała 2,a raz się jej trafiło 3. Zła i zapłakana poszła do domu. W połowie drogi zorientowała się, że zostawiła zeszyt u biologiczki na biurku. Wróciła się. Idąc z powrotem do szkoły modliła się by pani Rasoś już nie było. Jednak i w tej kwestii los nie był jej przychylny. Tuż przed klasą wzięła głęboki oddech i weszła do środka. Nauczycielka pytała właśnie Judytę Kalińską, jej najlepszą koleżankę z klasy.
-Ja zostawiłam u pani zeszyt – wydusiła z siebie.
-Przyjdziesz jutro?-spytała nauczycielka miłym tonem
-Tak,tak.
Alia wzięła swój zeszyt.
-Ale nie bój się mnie tak.
Jak się ciebie nie można bać?
Alia opuściła gabinet i na nowo zaczęła płakać?
-Ja ci jeszcze pokażę. Zobaczysz, na co mnie stać- pomyślała sobie.
Przechodząc przez rynek spotkała Patrycję- koleżankę z klasy. Opowiedziała jej wszystko po kolei. Na koniec dodała zdanie zakończone pewnym przekleństwem, a Patrycja od razu zaczęła się śmiać, bo jeszcze nigdy nie usłyszała z jej ust takiego słowa. Po przyjściu do domu Alia od razu zabrała się do nauki.
Następny dzień był cudowny. Poszła do biologiczki, która zapytała ją o to, co akurat chciała i, że da jej to 4. To przeklęte 4!

Jednak Alia potrafiła wyciągnąć wnioski ze swego doświadczenia. Nauczyciel, mimo że dobry i życzliwy, który sieje postrach, nie przysparza miłej atmosfery i chęci do nauki.

Alia zrozumiała, że powoli stawała się taka jak ona. Nie chciała nią być. Dziewczyna chciała by uczniowie ja lubili, szanowali i z chęcią przychodzili na jej lekcje. Nie chciała, by jej się bano. Postanowiła coś z tym zrobić.
-Nie bójcie się mnie tak.
Jedna Renata Rasoś w Liceum Ogólnokształcącym im. Bolesława Prusa zupełnie wystarczy. Dwie to już stanowczo za dużo!

Pod koniec zajęć, Alii zebrało się na rozważania na temat swoich przeżyć pod kątem literatury. Przypomniała sobie „Ferdydurke” Gombrowicza i „Lekcję łaciny” Herberta. Którym nauczycielem była ona, pani Renata Rasoś, a którym Edyta ?

5.
Po powrocie do domu wszystko było jak dawniej- mama ją ignorowała, a tato był ciągle zajęty. Istny dom wariatów: kłótnie, ignorancja i brak miłości. Tak nie powinien wyglądać prawdziwy dom.
Zaraz po obiedzie Alia poszła do swojego pokoju. To było jedyne miejsce w całym domu, gdzie czuła się naprawdę dobrze – o ile nie było matki w pobliżu.
Tak jak zazwyczaj, w pokoju panował niesamowity bałagan – taki nawyk z dzieciństwa. Alia nie miała w zwyczaju odkłada rzeczy na miejsce. Często też nie miała na to czasu, gdyż zawsze znalazło się coś ważniejszego godnego uwagi, a bałagan wcale jej nie przeszkadzał.
Jednak tego dnia bałagan naprawdę jej przeszkadzał. Pragnęła znaleźć „Ludzi bezdomnych” Stefana Żeromskiego, a nie była w stanie. Alia bardzo pilnie potrzebowała tej książki by przygotować się na zajęcia z uczniami.
Taka postać rzeczy zmusiła ją do uporządkowania swojego pokoju. Już sama myśl ją przeraziła.
-O Mamma Mia. Tu nawet Gabrysia załamałaby ręce.
No cóż, trudno. Alia zabrała się do sprzątania i o dziwo zajęło jej to znacznie mniej czasu niż zwykle. Dzięki temu znalazła swoja chustę, która szukała parę dni temu, tomik wierszy Norwida oraz swój pamiętnik.
-Jak ja mogłam go zostawić tak na wierzchu?
„Ludzi bezdomnych” nie znalazła.
-Skoro ja jej nie mam to, kto ja ma?
Alia zeszła do gabinetu, do mamy.
-Nie brałaś może ode mnie „Ludzi bezdomnych”?
-Zastanów się dobrze. Po co byłaby mi ta książka potrzebna? Nie czytam takich bzdur.
-Nie mogę jej znaleźć.
-To zrób tam porządek. Możesz już odejść – dodała po chwili.
Jeszcze tylko trochę, Jarek poprosi mnie o rękę, wyjdę za niego i się stąd wyniosę – pomyślała wychodząc z gabinetu rodziców, choć wcale w to nie wierzyła
-Może ją komuś pożyczyłam? Gabrysi? Ani? Jarkowi? Alinie?
Nad Alią zapaliła się niewidzialna żarówka.
-Edyta.
Alia ubrała kurtkę i wyszła z domu. Postanowiła pójść po tę książkę. Była zdecydowana w swoim zamierzeniu, jednak, gdy doszła do furtki od działki Eustachów, zawahała się. Wszystkie złe wspomnienia z przed 2 tygodni powróciły z wzmożoną siłą. Odruchowo spojrzała na zegarek – była 16. Alia wystraszyła się. Rozważała już nawet wycofanie się i powrót do domu bez książki. Jednak to założenie zostało z góry skazane na niepowodzenie, bo i tak, prędzej czy później, będzie musiała przezwyciężyć swój lęk i po nią przyjść.
Alia odruchowo zrobiła krok do tyłu i natchnęła się na jakąś żyjącą postac. Wystraszyła się, lecz to był tylko Mariusz – syn Edyty.
-Dzień dobry pani profesor – przywitał się.
-Dzień dobry
-Wystraszyłem panią?
-Nie, skądże.
-Co pani tutaj robi? Jeśli przyszła pani do taty to, niestety, ale go nie ma w domu. Pojechał z Klarą do Warszawy.
-Ale ja nie przyszłam do twojego taty.
-Nie?A do kogo?
-Zdaje mi się, że jakiś czas temu pożyczyłam twojej mamie swoja książkę. Bardzo bym chciała ją odzyskać.
-Nie wiem gdzie ona może być, ale z chęcią pomogę pani ja poszukać.
Mariusz otworzył nauczycielce furtkę, przez którą przeszła bardzo nieśmiało. Po wejściu do domu chłopak rzucił plecak na podłogę i poszli do gabinetu.
-Mama często tam czytała- wyjaśnił jej po drodze.
-A mnie się wydawało, że Edyta lubiła czytać w salonie.
Zaraz po wejściu do gabinetu Mariusz zaczął przeszukiwać półki.
-Rozpoznasz moja książkę?-spytała podchwytliwie opierając się o biurko.
-Wiem, które książki nie są nasze- odpowiedział.
-Czyżby?Założę się, że nie ma jej na tej półce, a ty i tak jej nie znajdziesz, bo nie znasz jej tytułu.
Chłopak się wyprostował i odwrócił się w stronę wychowawczyni.
-Rzeczywiscie.Nie podała mi pani tytułu tej książki.
Alia się zaśmiała.
-„Ludzie bezdomni”
-Dziękuję.
Alia zauważyła, że Mariusz peszy się przy niej.
Gdy Mariusz był w trakcie poszukiwań, Alia podeszła do okna tak jak niegdyś robiła to jej kochana nauczycielka. Przez chwile spoglądała na dobrze znaną jej ulicę, po czym nagle się odwróciła i spojrzała na podłogę. Leżało tam jakieś rozerwane czarno-białe zdjęcie. Nauczycielka bardzo pragnęła je podnieść, ale istniały oczywiste przeszkody: zdjęcie nie należało do niej oraz nie była sama w tym gabinecie.
Niewiadomo, co to było: opatrzność, czy zbieg okoliczności, ale w tym momencie zadzwonił telefon. Mariusz przeprosił Alię i zszedł do salonu go odebrać.
-Dzięki Ci, Boże – powiedziała Alia i podniosła zdjęcie.
To nie był Bóg, lecz ja.
Powoli się podnosząc do góry, Alia zauważyła, że szuflada, która zawsze była zamknięta na klucz, teraz była otwarta. Młoda nauczycielka nadstawiła uszu: jej Elfickie cechy pomogły jej. Bardzo wyraźnie słyszała, że Mariusz nadal rozmawiał przez telefon. Szybko zajrzała do szuflady. Zżerała ja ciekawość, co tez tam może być.
-Pamiętnik?
Jedyna rzecz, jaka tam się znajdowała to pamiętnik Edyty.
Alia nie wiedziała, co zrobić. Chciała je wziąć, ale w końcu zawsze to jest kradzież i nie ważne, z jakich pobudek. Nie miała zbyt wiele czasu do namysłu. Słyszała już ciężkie i powolne kroki Mariusza. Zdecydowała się: pospiesznie otworzyła torebkę i schowała pamiętnik oraz zdjęcie. Chowając te rzeczy zauważyła dziwnie znajomą książkę leżącą na biurku. Wzięła ją do ręki.
-Moi „Ludzie bezdomni”
Mariusz wszedł do gabinetu.
-Przepraszam, ale...babcia dzwoniła - wytłumaczył
Alia pokazała mu książkę, którą trzymała w ręku.
-Znalazłam ją- powiedziała zadowolona.
Mariusz spojrzał na nią badawczym wzrokiem.
-Dziękuję za pomoc – powiedziała i ruszyła ku wyjściu.
-Nie ma za co – odpowiedział Mariusz lekko się do niej uśmiechając.
Alia opuściła ten dom.
-No to pięknie. Jestem złodziejką, a w dodatku zrobiłam to z premedytacją.
Alia stanęła na środku ulicy.
-Ukradłam rzeczy mojej najlepszej przyjaciółki i kochanej nauczycielki.
Gdy tylko wróciła do domu zaczęła pracę z tekstem, której nie skończyła. Dlaczego? Myśl,że ma w posiadaniu pamiętnik Edyty, nie dawała jej spokoju. Pamiętnik ten jest kluczem – kluczem do poznania prawdy, którą Alia bardzo chciała poznać. Do tego to rozerwane zdjęcie i... no właśnie. Podczas kartkowania książki wypadł jakiś list. To był anonim zaadresowany do jej przyjaciółki.
-Powinnam?
Alia wzięła ten list i go otworzyła. W środku była kartka z napisem:

„Zostaw to w spokoju. To już nie należy do ciebie, ale do mnie. Powiem wszystkim i będziecie zrujnowani.”

Nic jej to nie mówiło. Co takiego mogła zrobić Edyta by musiała się tego obawiać? Musiało to być straszne. Ale kto wysłał jej ten anonim? Alia odruchowo spojrzała na torebkę leżącą na łóżku.
-Tam mam odpowiedź.
Alia wyciągnęła z niej pamiętnik i otworzyła go.

„Londyn, 10 listopada 1987 r.

Drogi pamiętniku.

Nie wiem, co skusiło mnie do podjęcia tak szalonej decyzji, ale zgodziłam się. Wiem, że w tym momencie jestem nie fair wobec moich cudownych pracodawców, ale mój ukochany tak bardzo nalegał i w końcu się zgodziłam. Tak bardzo go kocham, on mnie chyba też. Na pewno – mówił mi to zeszłej nocy. Z tego szalonego uczucia jestem gotowa zrobić wszystko – nawet popełnić przestępstwo jakże bezcenne jak to, jakie zamierzamy popełnić. Biedny mój mąż, nie może mieć dzieci. Kosztem bycia zbrodniarką pomogę spełnić mu jego największe marzenie: posiadanie niezwykłej córki. Będzie ją miał, będziemy!”

-Nie! To nie może być prawda. Ona nie mogła tego zrobić. NIE MOGŁA. Moja przyjaciółka nie jest taka. Jest dobra, uczciwa, kochana.

Ale czy na pewno?

Alię zaczęła boleć głowa. Nie była w stanie uwierzyć w to, co przeczytała.
Przewróciła kartkę do przodu i nagle zamknęła pamiętnik.
-Nie mogę tego czytać!
Wzięła pamiętnik i schowała go głęboko do szafy.
Dziewczyna podczas czytania myśli swojej przyjaciółki czuła się jak prawdziwa zbrodniarka. Miała wyrzuty sumienia. Czuła, że robi przykrość przyjaciółce, (która ukrywała przed nią to, co zrobiła)albo ją zdradza. Tego znieść nie mogła.
A zdjęcie? Było potargane, ale Alia zauważyła, że jest tam Edyta i jakieś roczne dziecko. Domyśliła się, że powinien być tam jeszcze mężczyzna, ponieważ zauważyła fragment czarnego garnituru.
-Ale czyje to chrzciny? Mariusza czy Klary?
Po chwili namysłu doszła do wniosku, że musi to być chrzest Mariusza, gdyż Klara jest zbyt młoda by miała czarno – białe zdjęcie ze chrztu. W dodatku Edyta z tego zdjęcia była zbyt młoda.

Alia nic nie powiedziała Ani i Gabrysi.


I przyszedł kolejny poniedziałek.
-Jak ja nie znoszę poniedziałków - pomyślała Alia
Znów trzeba było iść do szkoły i użerać się z uczniami.
-Co mnie podkusiło by bawić się w nauczycielkę? Co mnie opętało?

Ja wiem, co cię do tego podkusiło.

Zaraz po wejściu do klasy Alia zobaczyła stertę wypracowań na jej biurku. Bardzo się ucieszyła, że uczniowie jej posłuchali. Ciekawe jak z treścią.
Dzień w szkole nie był taki zły jak się zapowiadał. Uczniowie byli wyjątkowo przygotowani do zajęć i chętniej się zgłaszali. To znacznie poprawiło jej nastrój.

Tuz po obiedzie poszła do Jarka. To popołudnie chciała spędzić z nim. Bardzo się na jej widok ucieszył.
-Wyciągam cię stąd. Nie! Porywam cię – powiedziała bardzo entuzjastycznie.
-A, dokąd jeśli można wiedzieć? – Spytał zadowolony
-Na spacer. Jest taka piękna pogoda, że po prostu nie możemy siedzieć w domu.
Jarek zgodził się od razu. Wziął ją za rękę i poszli przed siebie. Wokół nich roztaczał się piękny widok jesiennego miasteczka – jesienne prace sąsiadów, żółknące liście, radosne zabawy dzieci i rodzinne spacery.
Alii brakowało tego. Jako córka zdystansowanej pani Ordonow i zapracowanego pana Ordonowa, nie doświadczyła wielu takich momentów. Praktycznie wcale nie bawiła się z rodzicami(czasem z tatą), nie chodziła z nimi na spacery.
Dziewczyna miała nianię – Jadwigę. Ona zastępowała Alii, jej siostrze Weronice i bratu Kubie –matkę. Zawsze szczerze z nimi rozmawiała, odpowiadała na ich pytania, opowiadała ciekawe historyjki. Oddała im się całkowicie. Gdy dzieci były małe, Jadwiga zabierała je na spacery, wycieczki do placu zabaw i nie robiła tego tylko ze względu na swoja pracę. Niania poświęcała im swój wolny czas i robiła to z prawdziwej miłości. Bardzo kochała tą niezwykłą parę łobuzów.
Jednak wszystko się zmieniło, gdy Alia miała 13 lat. Od tej pory życie dziewczyny zmierzało w złą stronę. Pani Ordonow zwolniła nagle nianię i już jej więcej nie widziano. Podobno wyjechała do Francji, do siostry. W dwa lata później jej siostra Weronika uciekła z domu i nikt do tej pory nie wie gdzie się podziewa. Weronika jednak utrzymywała kontakt z Alią, – co jakiś czas wysyłała jej pocztówki z różnych zakątków świata. Jedna dobra myśl: ona żyje.
Alia bardzo przeżyła rozstanie z siostrą i do tej pory ma żal do rodziców, iż nie próbowali jej nawet szukać. Dla ułatwienia sobie życia zrezygnowali z niej i skreślili ją z listy swoich dzieci. No, bo komu by się chciało szukać własnego dziecka?

-Chyba nie jest aż tak źle? – Spytał
-Z czym? – spytała zaskoczona Alia
-Z tym, o czym myślisz.
-A, o czym ja myślę?
Jarek stanął i spojrzał jej prosto w oczy.
-O tym jak bardzo brakuje ci prawdziwego domu i...pełnej rodziny.
Chłopak trafił w dziesiątkę. Tylko skąd on to wiedział? Czyżby aż tak dobrze znał Alię? Nie. To zasługa wyrazu twarzy Alii, która miała to do siebie, że łatwo można było odczytaj jej myśli.
-Czy przed tobą nie da się niczego ukryć?
Wzruszył ramionami.
-Taki dar.
-To, dlaczego ja nie mam takiego? Przydałby mi się. Na przykład z matką.
-Masz inne.
Alia się zaśmiała.
-Ciekawa jestem, jakie?
-Mam wymieniać? Ok. Elfickie cechy(wzrok i słuch), nauczanie, fotografowanie, zdolność do rozgryzania zagadek, pisarstwo oraz to, co w tobie kocham – brawurowa umiejętność pakowania się w dziwne historie.
-Te dziwne historie to już chyba przesada
-Przesada? Pamiętasz nasze drugie spotkanie?
-Byliśmy w...McDonaldzie.
-Pamiętasz, co zrobiłaś?
-Wiele rzeczy robię wiec raczej nie pamiętam.
-Przypomnę ci. Zacięłaś się w toalecie. Spore zamieszanie wtedy wywołałaś.
-Wielkie dzięki za przypomnienie tej uroczej chwili.
-Zawsze do usług moja pani. Jak chcesz to mogę więcej?
-Podziękuję. A wracając do tych darów to trochę przesadziłeś. Nie jestem aż tak uzdolniona.
-Czyżby? Każdą napisana książkę można wydać? Tobie się to udało.
-Nic nadzwyczajnego. Każdy może.
-Za mało w siebie wierzysz. Wiedz, że zrobię wszystko by się to zmieniło.
-Krzyżyk na drogę kotuś. Miną lata nim cokolwiek zdziałasz.
-Jestem cierpliwy, ale zobaczysz, znów powróci Lola odważna.

Alia przypomniała sobie, w jakich okolicznościach została tak nazwana. Strasznie dawno to było, bo w trzeciej klasie liceum. Nazwały ją tak dwie super koleżanki z klasy. Aż się zaśmiała z sytuacji, jaka skłoniła je do takiego określenia Alii, która wciąż jest dumna z tego, co wówczas zrobiła – pokazała, że nie toleruje zła oraz postępowania innych wobec niej nie fair.

-I jak chcesz to zrobić?- spytała
-Najpierw wezmę cię pod swoje skrzydła i zabior
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum PWSZ AS w Walbrzychu Strona Główna -> Proza Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

"Blades of Grass" Template by Will Mullis Developer News
Regulamin