Forum PWSZ AS w Walbrzychu Strona Główna
Home FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy Galerie Rejestracja Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości Zaloguj


Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum PWSZ AS w Walbrzychu Strona Główna -> Proza -> Corso - Antropologia zdrady a zdrowy rozsądek
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
CORSO
IV Młodszy kujon



Dołączył: 22 Mar 2006
Posty: 63
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: wałbrzych

PostWysłany: Wto 18:40, 30 Maj 2006    Temat postu: Corso - Antropologia zdrady a zdrowy rozsądek

OPIS GĘSTY – obserwacja połączona z głębszą interpretacją znaczenia obserwowanego zjawiska, opis ten charakteryzuje złożoność, dbałość o każdy szczegół, badania oparte na długotrwałym przebywaniu w opisywanym kontekście.



Jako dziewiętnastolatek, rzucając się pod prąd w zakazany świat, który otwiera przede mną dowód osobisty, poszedłem do wrocławskiego kasyna. Przegrałem oczywiście bardzo szybko i oczywiście zdecydowanie za dużo, nie swoich w dodatku, pieniędzy. Co było robić? Kasę trzeba było oddać, a jedyną poważną pracę otrzymałem w gejowskim klubie na stanowisku zmywakowego. Pal sześć. Nigdy nie byłem homofobem, a pieniądz płacili całkiem dobry. Na marginesie dodam, że właśnie wtedy sformułowałem tezę, która broni się do dziś. Mianowicie – najpiękniejsze kobiety hetero spotkasz zawsze w klubie dla gejów i kropka.
Przychodził tam prawie, co wieczór pewien dobrze sytuowany notariusz. Pan Adam był człowiekiem niesłychanej wrażliwości i z wielką empatią zawsze słuchał tego, co się do niego mówiło. Był również typem osiedlowego filozofa i często jego twierdzenia wykraczały poza obszar trójwymiarowego postrzegania rzeczywistości. Zdarzało mu się jednak powiedzieć coś, co wywracało słuchaczowi jego światek do góry nogami. Mawiał, że zdrowy rozsądek to zbiór przesądów, wpojonych nam przed szesnastym rokiem życia. Miał chłopina rację - myślę sobie dzisiaj. Często również powtarzał, że prawdziwa miłość jest jak duch – każdy o niej mówi, a niewielu ją spotkało. No i po raz drugi trudno się z panem Adamem nie zgodzić. Umawiasz się na przykład z dziewczyną, w jakiejś tam kawiarni. Jest to wasza pierwsza randka. Więc zdrowy rozsądek informuję Ciebie o tym, że dobrze byłoby pójść z jakimś kwiatkiem i to najlepiej chwilę przed nią. Jednak komunikat, jaki jej wysyłasz jest taki że, na co dzień od ciebie kwiatka nie uświadczy, a ty jesteś po prostu nałogowym spóźnialskim. Twój zdrowy rozsądek podpowiada Ci dalej, że super było by, gdybyś nie wyłączał swojego telefonu i za każdym razem, kiedy dzwoni, odbierał go z miną prezesa zarządu. Nie ważne czy dzwoni ciocia Krystyna, czy też koledzy ciągną cię na wódkę – musi przecież zauważyć, jaki jesteś ważny w swoim środowisku. Tylko, że w ten sposób ona dowiaduje się jak bardzo jesteś mały i że w życiu nie dojdzie do tego, abyś przejrzał się w jej oczach. Wreszcie próbujesz być wrażliwy i pod koniec waszej randki zadajesz bardzo zdroworozsądkowe pytanie – co czujesz?, jednocześnie informując ją o tym że nie masz pojęcia o czytaniu między wierszami i nie zwracasz uwagi na jej oddech, który zawsze mówi wszystko.
Naprawdę zadowolony ze swojej autoprezentacji, pytasz w nocy swojego zdrowego rozsądku czy wypadłeś świetnie. Zestawiasz siebie z bohaterem telenowel, od których nie odbiegałeś przez cały wieczór. Pięknie ośmielony swoją kreacją od samego rana masz zamiar zadzwonić do niej, lecz dopiero wieczorem żeby sobie nie pomyślała, że tak za nią latasz. Dzwoniąc wreszcie, pytasz jak minął jej dzień. Bardzo rozsądne pytanie – w końcu każdemu jakoś mija. Ona już wie, że do tego wszystkiego jesteś kompletnym nudziarzem, jednak jej zdrowy rozsądek też nie spał. Tak naprawdę to nie do końca oszalała na Twoim punkcie, ale wie, że czas się z kimś związać, bo kiedy już biust zacznie przegrywać z grawitacją, to chłopcy przestaną się nią tak zaciekle interesować. Zresztą mama zawsze powtarzała, że miłością najeść się nie można. Ty to, chociaż na takiego z perspektywami wyglądasz – czysta koszula, obcięte paznokcie i włosy schludnie ogarnięte.
Spotykacie się na drugiej randce. Tobie głupio przyjść z kwiatkiem, żeby jej do tego nie przyzwyczajać. Oboje wiecie, jaki ma być finał tego spotkania, co wprowadza wysoce nienaturalną atmosferę,. Kiedy na jej udo spada kilka kropel gorącej herbaty z politowaniem gładzisz ją wskazującym palcem po policzku i mówisz – „biedactwo”. Ona już wie, że patrzysz na nią jak na zwierzę. Zgadza się jednak na to zastanawiając się tylko czy po wszystkim będziesz ją jeszcze szanował. W końcu jesteście w sypialni i nareszcie pokażesz, na co Cię stać.
Całujesz ją kilkakrotnie, tak że krztusi się Twoim językiem. Natychmiast łapiesz ją jedną ręka za pośladek, drugą o wiele za mocno ściskasz jej pierś. Jej płytki oddech, Twój zdrowy rozsądek interpretuje jako podniecenie. Ona myśli intensywnie, żeby się to wreszcie skończyło i przynajmniej w tej kwestii udało się Tobie jej nie rozczarować. Kończysz w czasie reklamowym, a ona oczywiście dochodzi do nikąd. Od tej chwili wasz zdrowy rozsądek uroczyście oznajmia Wam, że stanowicie parę. Prężąc swoją pierś, obejmujesz ją ramieniem w bardzo nienaturalny sposób i uśmiechasz się półgębkiem. Twoje pierwsze słowa w Waszej nowej rzeczywistości, to pytanie czy się jej podobało. Dla Ciebie to było pytanie retoryczne, a ona walcząc z obrzydzeniem, przyjmując tygrysi wręcz wyraz twarzy i drapiąc Cię swoimi tipsami po włosach na podbrzuszu odpowiada, że bardzo. Zdrowy rozsądek podszeptuje jej, że nie warto ranić Twojej męskiej dumy.
Czas kapie wam jak krople z zatkanej liśćmi rynny i w tym rytmie upływają trzy miesiące. W tym czasie przeszedłeś nieuniknioną metamorfozę. Głośno przy niej bekasz, opowiadasz koszmarne kawały, które przynosisz z pracy, bardziej zajmujesz się laptopem niż nią. Kiedy przy śniadaniu na jej udo spada kilka kropel gorącej herbaty, rechocąc pytasz czy ma dziurę w brodzie? Ona udając rozbawienie marzy tylko o tym, aby wyskoczyć w końcu gdzieś z przyjaciółką. Pyta, więc z podkulonym ogonem swojego pana i władcę czy ten nie obrazi się, jeśli ona pójdzie w sobotę na babski wieczór. Zaczynasz mamrotać coś przez zęby, że jak musi to niech idzie. Podnosząc przy tym otwarte dłonie na wysokości głowy, informujesz ją asekuracyjnym tonem, że nie będziesz bezczynnie siedział w domu, kiedy ona będzie latać po mieście. Dochodzi do śniadaniowego konfliktu, bo zdrowy rozsądek krzyczy do Ciebie, że wszystkie kobiety to dziwki i doskonale znasz cel jej sobotniego wypadu. Więc ona płacząc zamknięta w łazience, pyta Boga czy nie zasługuje na odrobinę Twojej wyrozumiałości, kiedy Ty, niczym gepard w klatce, zaczynasz krążyć po kuchni obmyślając swój plan na sobotę. Pokażesz jej, kto tu jest górą. Zawrócisz w głowie kilku dziewczynom, a przy odrobinie szczęścia skończysz z jedną w tzw. „dobrej sytuacji”. Tak bardzo ta perspektywa rozpala Twoją wyobraźnię, że przez cały czas, który pozostał do soboty pocą Ci się dłonie. Patrząc na swoją „ukochaną” myślisz już tylko, czy w pierwszej kolejności zajmiesz swoją uwagę kobietą z obfitym biustem, czy może raczej z mniejszym. W zasadzie nie odzywacie się do siebie. Ona snuje się po domu i zbierając Twoje brudne skarpetki zastanawia się czy zrobiła coś nie tak. Jest wbita w tak wielkie poczucie winy, że za każdym razem, kiedy wchodzi do łazienki boi się trzasnąć drzwiami i koniecznie musi tam chwilę popłakać. Dobrze już wie, że jej łzy działają na ciebie jak płachta na byka. Omijając wzajemnie Wasze spojrzenia i skazując się na nieprzerwaną, piekielną ciszę, którą zmącić potrafi jedynie telewizor, doczołgaliście się do soboty. Od rana napięcie między wami było gęste na tyle, że spokojnie można je było kroić nożem. Tak bardzo żyłeś przez ostatnie dni Swoim wielkim planem, ze dziś, kiedy miałeś go zrealizować dopadają Cię wyrzuty sumienia. Doszło nawet do tego, że po ostatnich dniach groźnego milczenia postanowiłeś ją niezdarnie spytać czy może kawy się napije. Ona kompletnie zbita z pantałyku, próbując odpowiedzieć, że chętnie, przymrużyła swoje opuchnięte oczy i przy próbie uśmiechnięcia się do Ciebie, wykrzywiła swoje usta w koszmarnym grymasie oraz kilkakrotnie nerwowo skinęła głową. Nawet Ci się jej żal zrobiło, kiedy jednak ujrzałeś przez chwile jej szczerze oddaną twarz, zrozumiałeś, że nie widzisz w niej już kobiety. Wyrzuty sumienia opuściły Cię równie niespodziewanie jak nawiedziły. Perspektywa spotkania wielu kobiet utrzymywała w Tobie przez cały dzień świetny nastrój. Spędzając dużo czasu w łazience zagadkowo uśmiechałeś się do Siebie, pogwizdując drugoligowe przeboje z miną wąsatego gwiazdora porno końca lat siedemdziesiątych. Symulowałeś ruchy frykcyjne, lewą ręką trzymając się umywalki, prawa wspierając pod bokiem. Kiedy skończyłeś już przywdziewać Swoje piórka mocno przesadzając z ilością wody po goleniu i wysokością na jakiej umieściłeś spodnie zakrywając pępek, ostentacyjnie wezwałeś taksówkę. Gdy stałeś już w drzwiach oboje przez moment spotkaliście się wzrokiem. Każde z was dobrze wiedziało, że kiedy zobaczycie się ponownie, wszystko już będzie wyglądać inaczej. Ta krótka chwila, była czymś najprawdziwszym, co wydarzyło się między Wami, przez trzy miesiące spędzone razem. Pierwszy raz udało się Wam porozumieć bez jednego słowa. Dalej części Twojego wieczoru nie ma sensu pisywać. Kiedy odprowadzałeś nad ranem do domu swoją nową pijaną zdobycz, która narzekała na całą ulicę, że wszyscy Twoi koledzy się z niej śmiali, Ty uspakajałeś ją, że w końcu piękne kobiety mają najmniejsze szanse na zdobycie wartościowego mężczyzny.
Kiedy Twoja przyszła była dziewczyna dotarła na umówione spotkanie ze swoją przyjaciółkę, nie wyglądała specjalnie dobrze. Chorą duszę widać zawsze, niezależnie od grubości makijażu, przez pierwszą godzinę robiła dobrą minę do złej gry, opowiadając o Twoich w większości zmyślonych zaletach. Przyjaciółka skrywając zlitowanie słuchała wszystkiego wielkim współczuciem, czego też nie dawała po sobie poznać. Pewien chłopak siedząc nieopodal przyglądał się Twojej dziewczynie z wielką ciekawością. Dobrze wiedział, że skrywa ona w środku jakąś palącą ją tajemnice. Chłopak jak chłopak – chudy, każdy włos w inną stronę, siedział z rękoma w kieszeniach, stukając piętą o podłogę. Kiedy w końcu spojrzała w jego stronę zwariowała. On cały emanował zaprzeczeniem zdrowego rozsądku.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Monika
MODErator/Redaktor TV Zamkowa



Dołączył: 26 Lis 2005
Posty: 747
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ze Zjednoczonych Emiratów Sipowskich (Administracja Publiczna, Rok III, Gr III)

PostWysłany: Wto 22:42, 30 Maj 2006    Temat postu:

Ta historia wciąga mnie za kazdym razem kiedy ją czytam. Bardzo fajnie to wszystko przedstawiłes i dokładnie opisałes zachowania pary osób w początkowej fazie związku! Podoba mi sie! Pomimo faktu, ze opowiadanie nie przedstawia zbyt pozytywnej strony, to jednak jest ciekawe i gładko sie czyta. Swoja drogą szczerze wierzę, ze takie sytuacje zdają sie rzadko i nie sadzę, aby było to naiwne!Po prostu ważne jest, aby umiec sprecyzować o co tak naprawdę nam chodzi, do czego dążymy? Czy szukamy wrażeń czy jednak stałego partnera, czy chcemy posmakować zycia czy odpowiednio ulokować uczucia, czy wreszcie patrzymy na otoczkę czy jednak wgłebiamy sie we wnetrze drugiego człowieka? To jak bedzie rozwijał sie nasz związek jest zalezne od nas i to my musimy go pielęgnowac. Z góry na przegrana nastawione są osoby, które prezentuja brak tolerancji, brak zaufania, chorą zazdrośc, potrzebe zemsty, które pozwalają na przedostanie sie rutyny do związku! Takie cechy to czynnik niezwykle destrukcyjny i niszczy między dwiema osobami to, co najpiekniesze! Najważniejsze, to umieć uczyć sie siebie nawzajem! W innych przypadkach wszystko posypie sie tak szybko jak to opisałes w tej historii. I jeszcze co wazne- SCHEMATY! Schematy = przegrana, a a dodatek są tak żenujące, ze ręce opadają, np to -->
"Umawiasz się na przykład z dziewczyną, w jakiejś tam kawiarni. Jest to wasza pierwsza randka. Więc zdrowy rozsądek informuję Ciebie o tym, że dobrze byłoby pójść z jakimś kwiatkiem i to najlepiej chwilę przed nią. Jednak komunikat, jaki jej wysyłasz jest taki że, na co dzień od ciebie kwiatka nie uświadczy, a ty jesteś po prostu nałogowym spóźnialskim. Twój zdrowy rozsądek podpowiada Ci dalej, że super było by, gdybyś nie wyłączał swojego telefonu i za każdym razem, kiedy dzwoni, odbierał go z miną prezesa zarządu. Nie ważne czy dzwoni ciocia Krystyna, czy też koledzy ciągną cię na wódkę – musi przecież zauważyć, jaki jesteś ważny w swoim środowisku." Wprost tragiczne, ale i takie ewenementy sie zdarzają. Takie postępowanie nie daje szans rozwinąc skrzydeł uczuciu! Dobrze przemyslane spotkanie to absurd! Istotne jest własnie "zaprzeczenie zdrowego rozsądku". Jak idealnie to ująłeś! Te słowa niezwykle trafnie oddają uczucie zakochania, zauroczenia! Jak dalece nasze zachowanie ma wówczas cos wspólnego ze zdrowym rozsądkiem No ale najsmutniejszy w Twojej opowiesci jest ten fragment:
"Gdy stałeś już w drzwiach oboje przez moment spotkaliście się wzrokiem. Każde z was dobrze wiedziało, że kiedy zobaczycie się ponownie, wszystko już będzie wyglądać inaczej. Ta krótka chwila, była czymś najprawdziwszym, co wydarzyło się między Wami, przez trzy miesiące spędzone razem. Pierwszy raz udało się Wam porozumieć bez jednego słowa." Za kazdym razem, gdy go czytam robi mi sie nieprzyjemnie i smutno. Jakie to przykre, ze jedyna szczerą rzeczą w zwiazku jest świadomość, ze ludzie pozwalają sobie na zdradę, wiedząc, ze to co ich łączyło było przelotne, sztuczne, ze było męczące. No cóż, zdarza sie tak, gdy ludzie na siłe szukaja drugiej połowy, kiedy pragną przygód, kiedy nie kiruja sie prawdziwym uczuciem, są sztuczni i kiedy nie potrafią sie uczyc...uczyć drugiego człowieka, by móc być z nim szczęsliwym...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
maheusz
MODErator



Dołączył: 14 Gru 2005
Posty: 1136
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Świdnica - FP III - gr B

PostWysłany: Wto 23:28, 06 Cze 2006    Temat postu:

Heh... moge tylko dodac do wypowiedzi szanownej kolezanki, ze rowniez zachwycil mnie ten kawalek prozy :). Choc wniosek dotyczacy beznadziei i braku szans na poprawe (na lepszy los) jest... porazajacy. Jak to dobrze, ze to tylko stereotyp faceta - i ze nie jestesmy wszyscy tacy sami.

Ale czasem sie zastanawiam - co jest gorsze - happy end, czy tez wieczna zmora smutku i rozpaczy. Bo wciaz krazymy miedzy swiatlem i ciemnoscia... a jest jeszcze tyle szarosci pomiedzy nimi :).
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum PWSZ AS w Walbrzychu Strona Główna -> Proza Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

"Blades of Grass" Template by Will Mullis Developer News
Regulamin