Forum PWSZ AS w Walbrzychu Strona Główna
Home FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy Galerie Rejestracja Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości Zaloguj


Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum PWSZ AS w Walbrzychu Strona Główna -> Proza -> Jane Joe - Błękitna Krew: Przyzwyczajenie -> częśc druga
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
DodaK
I Zbłąkany pierwszak



Dołączył: 23 Mar 2007
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Filologia Polska rok I

PostWysłany: Nie 11:31, 25 Mar 2007    Temat postu: Jane Joe - Błękitna Krew: Przyzwyczajenie -> częśc druga

-I jak chcesz to zrobić?- spytała
-Najpierw wezmę cię pod swoje skrzydła i zabiorę do siebie. Później będziemy żyć długo i szczęśliwie.
Czegoś tu jej zabrakło.
-Ja naprawdę chce z tobą zamieszkać – powiedział szczerze
-Zamieszkać...
Alia nie pragnęła życia na kocią łapę. Chciała normalnego ślubu, ale dobrze wiedziała, jaki jest stosunek Jarka do tego: „Nie potrzebuje papierka by móc żyć z osoba, którą kocham”. Dziewczyna rzadko poruszała ten temat. Od zawsze miała problem z wyrażaniem swoich myśli w bardzo ważnych i istotnych sprawach.
-Jarek...
-Tak, wiem. Rodzice. Nie rozumiem jednego: dlaczego tak się dla nich poświęcasz skoro oni tak cię traktują? Przecież twoja matka uważa cię za....po co się katujesz?
-Przestań –powiedziała krótko.
-Co przestań? To prawda skarbie. Nie widzę sensu tego poświecenia. Oni nawet tego nie widzą.
-Dosyć!
-Dlaczego ty to robisz?
-Sama nawet nie wiem. Zapewne chce być fair.
-Przeklęte nauki Wladimira. Ty za wszelką cenę chcesz uratować świat. Niektórych rzeczy nie da się zmienić i trzeba przyjmować je takimi, jakie są.
Alia wyrwała się z jego objęć.
-Czy ci się to podoba czy nie, ja wierzę, że mogę coś zmienić. Ja nie umiem się poddać. Nie potrafię pozwolić na zło!
-Kto ci każe to tolerować? Ja też nie jestem za złem, ale nie wałcze z tym tak bezmyślnie jak ty. Wystarczy, że nie podoba mi się to i tamto. Liczy się moje zdanie na ten temat, a nie opinia publiczna.
-Źle mówisz. Ty właśnie to tolerujesz. Ludzie, którzy patrzą na zło i krzywdę innych nic nie robiąc, akceptują czyny tych złych. Dopiero czynnie sprzeciwiając się wszelkim oznakom zła możemy powiedzieć: nie toleruje zła! Czy ci się to podoba czy nie, ja jestem za czynnym przeciwstawianiem się złu i póki żyje zdania swego nie zmienię!
Bez słowa wyjaśnienia poszła do domu. Jarek próbował ją powstrzymać, wyjaśnić, załagodzić atmosferę, ale bezskutecznie.

Fochy...to do ciebie nie podobne

Do domu wparowała jak burza. Nie pogłaskała psa, nie zgasiła światła na przedpokoju, nie odezwała się ani słowem do matki.
-A ty, co? Gość hotelowy?- warknęła matka
Alia przystanęła. Znowu kazanie- pomyślała.
-Nie mam ochoty na kolejną kłótnie z tobą – odburknęła i poszła do siebie.
Pani Maria poszła za nią.
-Droga panno, tu obowiązują pewne zasady.
-Jakie?- spytała ironicznie Alia- Ta cholerna instytucja ma tylko jedną zasadę: Każdy sobie rzepkę skrobie. Ty mnie tego osobiście nauczyłaś. Robisz tu, co chcesz i nie liczysz się z innymi.
Pani Maria była mistrzynią w przybieraniu stoickiego spokoju – nie zareagowała na to, udała, że nic nie słyszała.
-Póki, co masz tu pewne obowiązki, z których się nie wywiązujesz, a twoi starzy rodzic już cię nie obchodzą.
Na szczęście ktoś zadzwonił do drzwi i tym samym przerwał tą „niemiłą” sytuację. W przeciwnym razie Alia mogłaby powiedzieć matce parę słów, które od dawna cisnęły jej się na usta, a których nie mówiła czując szacunek do osoby starszej, chociaż swoją postawą na to nie zasługuje. Nie chciała z nią „rozmawiać”, by jej ranić.
Dziewczyna szybko poszła otworzyć drzwi.
-Janek? Co tutaj robisz? – zdziwiła się
-Chciałbym cię o coś zapytać.
-Śmiało.
-Nie masz czasem pamiętnika mojej żony?
Mam – pomyślała.
-Edyta pisała pamiętniki? – Alia udała zaskoczenie.
-Nie udawaj. Wiem, że go masz i, że byłaś po nie w domu.
-Byłam po książkę, którą jakiś czas temu pożyczyłam Edycie. Mariusz może zaświadczyć, że byłam po „Ludzi bezdomnych”.
-Nie wierzę ci.
-Po co miałabym kłamać?
-Bo....zresztą nie ważne. Oddaj mi to dobrowolnie, a o wszystkim zapomnę.
-Co tam jest tak ważnego, że tak bardzo chcesz go odzyskać?
-Nie twój interes.
-No jasne, że nie mój. Ja tylko pytam z ciekawości, bo ich nie posiadam. Nie mogłabym wziąć czegoś, co nie należy do mnie. Dziadek mi to wpoił – raz a dobrze.
Janek wziął głęboki oddech.
-Skoro ich nie masz to przepraszam.
-Nie ma, za co.
Odszedł.
To była kolejna rzecz, która nie sprawiała Alii trudności – umiała kłamać jak z nut. Jednak faktem jest, że później miała spore wyrzuty sumienia, ale nie ma to jak kłamstwo w słusznej sprawie.

6.
-Jadę tylko na tydzień. Poradzicie sobie? – spytała pani Maria, która jechała ze swoimi koleżankami z klubu do Zakopanego.
Ależ ona troskliwa – pomyślała Alia
-Poradzimy sobie – odpowiedział z uśmiechem na ustach pan Ordonow
-Mam taką nadzieję – odpowiedziała ironicznie spoglądając przy tym na córkę.
-Nie zwiodę cię- powiedziała Alia
-pozostawię to bez komentarza – powiedziała lekceważącym tonem pani Maria.
Słońce jest żółte, a trwa zielona. Słońce jest żółte, a trwa zielona. Słońce jest zielone, a trawa różowa.
Pan Ryszard zabrał bagaże żony do samochodu.
-Pomogłabyś staremu ojcu-powiedziała pani Maria zakładając płaszcz.
Alia zacisnęła żeby i wzięła ostatnią torbę matki. Wrzuciła ją do bagażnika i cisnęła klapa z całej siły.
-Jeszcze tylko chwila i jej nie będzie – pomyślała.
Następnie wsiadła na tylnym siedzeniu samochodu i zapięła pasy.
-Zapnij pasy – nakazała matka
-Zapięłam
-Choć tyle dobrze
-Zawsze zapinam zaraz po wejściu do samochodu – powiedziała Alia z udawanym spokojem.

Alia przestań!

-Tym razem mogłaś nie zapiąć.
-Skoro zawsze zapinam to dziwne bym akurat teraz tego nie zrobiła.

Chyba coś powiedziałam

-Powiedziałam byś zapięła pasy, gdyż jesteś osobą bardzo roztrzepaną jak na swój wiek.

Przestańcie wreszcie! To do niczego dobrego nie prowadzi!

-Miłe panie, błagam was, nie kłócicie się.
Alia i pani Maria wysłuchały gorącej prośby pana Ordonow i przestały ze sobą rozmawiać. Za to pani Ordonow zaczęła swoje wywody.
-Jak ja tego nie znoszę!- pomyślała Alia.
Denerwowało ją to, co mówiła matka, bo ona zawsze patrzy na wszystkich z góry i nie liczy się z ich uczuciami oraz czynnikami, które wpływają na podejmowane przez nich decyzje.
Aby nie słyszeć, co mówi matka, Alia zatopiła się w świecie swojej bohaterki, którą opisywała w książkach „do szuflady”.

Alia i jej rodzice pojechali do Warszawy na Dworzec Centralny. Stamtąd wyjeżdżała pani Wielka Dama z Kambodży.
Dziewczyna nie poszła z rodzicami na peron. Stanęła przy samochodzie i oczekiwała na ojca.
Stojąc tam z zachwytem spoglądała na Pałac Kultury i Nauki. Budowla ta zawsze ją zachwycała i ilekroć była w Warszawie koniecznie musiała na nią spojrzeć.
Alia od zawsze lubiła duże miasta. Tak samo jak futuryści, zachwycała się nimi i tym, co zwykłe i proste. O wiele lepiej czuła się w dużym mieście niż w małym miasteczku bądź na wsi, gdzie mogłaby przyjeżdża raz na jakiś czas. Miasto dawało jej szerokie pole do działań, a wieś...tam mogła jedynie odpocząć
-Ach...miasto na wskroś mnie przeszywa! Co się tam dzieje w mej głowie: pędy zapędy, ognie ogniwa. Idealnie ujął to Tuwim..
Pół godziny pojawiła się pan Ordonow.
-A ty znów się zachwycasz tą budowlą. Nie znudziła ci się jeszcze?
-Nie. Pojechała?
-Tak.
Alii ulżyło. Nie ma już tej cholernej wiedźmy w domu!
-Jedziemy do domu?
-Chcesz wracać? Bo ja myślałem, że pójdziemy na obiad.
Alia uśmiechnęła się serdecznie.
-To gdzie jedziemy?
Ojciec bardzo się ucieszył.
Alia i pan Ordonow pojechali do swojej ulubionej restauracji. Gdy tylko Maria Ordonow wyjeżdżała w daleka podróż, ojciec zabierał wszystkie swoje dzieci do tej właśnie restauracji. Jednak od momentu, gdy Weronika opuściła rodzinę, Kuba przestał towarzyszyć w tym tradycyjnym obiedzie i Alia z ojcem sami tam jechali.
Atmosfera, która tam panowała, bardzo im się podobała. Wystrój, wyśmienite dania i nienagrana obsługa dawała tu efekt nieopisany. Każdy szczegół łączył się ze sobą dając jedną, wielką i wspaniałą całość.
Oboje usiedli przy swoim stoliku, a podchodzący do nich kelner uśmiechnął się naprawdę szczerze. Poznał ich – stałych klientów
-Witam naszych szanownych gości. Dawno państwa tu nie było.
-Bo dawno nie było nas w Warszawie – odpowiedział pan Ordonow.
-Co państwo sobie życzą?
Alia i jej ojciec uważnie przeczytali całą kartę dań, choć dobrze wiedzieli, co zamówią.
-To, co zwykle – powiedziała Alia po wzrokowym porozumieniu z ojcem.
-Coś do picia?
-Kawę – powiedział pan Ordonow
-Dwie – dodała Alia
Kelner odszedł.
-Pamiętasz, kiedy byliśmy tu po raz pierwszy?
-Jak ja miałam 8 lat, a Weronika 10. Mama pojechała z Kubą do Chorwacji.
-Masz dobrą pamięć – pochwalił ją ojciec.
-Niestety. Chciałabym wiele rzeczy nie pamiętać. Na przykład tego, że tylko Kuba jeździł z matką.
Alia posmutniała.
-Ale podobało ci się chyba w Paryżu i w Moskwie, gdy więzłem ciebie i Weronikę ze sobą.
-Było cudownie tato. Nigdy nie zapomnę Placu Czerwonego i widoku z wieży Eifla. Chociaż miałeś dla nas mało czasu to naprawdę było super.
Przy ich stoliku pojawiło się trzech kelnerów z ich zamówieniem. Alia po raz pierwszy spotkała się z taką sytuacją.
Gdy postawili wszystko na stoliku, jeden z nich powiedział:
-A to niespodzianka dla szefa dla wyjątkowych gości.
Tuż przy Alii i jej tacie pojawił się młody chłopak ze skrzypcami i zaczął grac jakiś francuski utwór. Dziewczyna zapragnęła być w tej chwili z Jarkiem.
Po wytwornym obiedzie i słodkim deserze, Alia wraz z ojcem opuścili lokal i pojechali do domu. Po drodze wstąpili do dziadków – Leny i Wladimira Ordonow.
Do domu zajechali o 20. Pan Ordonow od razu poszedł do swojego gabinetu. Był pracoholikiem i przed snem musiał trochę popracować. Alia nigdy tego nie rozumiała: jak można tyle pracować? Dla niej czas pracy to czas pracy, a czas relaksu to czas relaksu i tego się trzymała. Jednak bardzo dobrze wiedziała, co to znaczy musieć cos przeczytać przed snem. Tego wieczoru Alia zaczęła czytać „Cudzoziemkę” Marii Kuncewiczowej, którą już oczywiście znała. Lubiła do niej powracać. Pewnie, dlatego, że zawsze podobały jej się książki, w których postacie nie były idealne i miały coś na sumieniu. Jednak główny powód powracania do tej książki był zupełnie inny. Poprzez „Cudzoziemkę” jako niezwykły, poruszający portret psychologiczny kobiety niespełnionej, zawiedzionej i nieszczęśliwej, Alia próbowała, choć domyślić się, dlaczego matka tak ją traktuje, lecz mimo tak dobrego przykładu jak Róża, dziewczynie nie przychodziły żadne racjonalne powody jej postępowania wobec niej i reszty świata. Opowieść ta, o rozczarowaniu i nienawiści, która zatruwa każdą sferę życia, jest wręcz idealna do porównania z życiem codziennym rodziny Ordonow.
Tuż przed pójściem spać Alia zeszła do kuchni napić się wody. Wracając do pokoju zauważyła światło dochodzące z gabinetu. Poszła tam – jej ojciec jeszcze tam siedział i pracował, choć było późno.
-Tato, ty jeszcze tu? Nie wyśpisz się.
-Co? Ach tak. Wyśpię się, naprawdę.
-Zostaw to i idź spać. Jutro też jest dzień.
-Pójdę jak tylko coś sprawdzę. Minutka, góra 5.
Alia usiadła na krześle.
-Będę tu siedzieć dopóki nie pójdziesz spać – oświadczyła ojcu
-Trochę to potrwa.
-Minutkę, góra 5. Z zegarkiem w ręku.
-Jesteś uparta zupełnie jak matka.
Dziewczyna spuściła głowę na dół
-Czasami czuję, że to nie jest moja matka.
-Dziecko, co ty mówisz? Mam ci pokazać metrykę?
-To, dlaczego tak się zachowuje względem mnie? Dlaczego jest taka okrutna, oschła, nietolerancyjna? Ona na każdym kroku mi ubliża i ciągle krytykuje. Nie mów ze tego nie widzisz, bo nie uwierzę.
-Nie wiem, dlaczego tak się zachowuje, ale ona naprawdę cię kocha.
-Zapewne jak Róża Martę.
-Kto?
-Czy ja jestem owocem gwałtu?
-Alia na coś ty! Jesteś planowanym dzieckiem. Każde z was było planowane. Jak mogłaś nawet tak pomyśleć?
-Mniejsza z tym. Ja czuję, że ona wcale mnie nie kocha.
-Kocha cię, ale na swój sposób. Maria nie umie okazywać uczuć.
-A właśnie, że umie, ale te nie pożądane.
Pan Ordonow musiał szybko coś wymyślić.
-Wiem, że się boi odrzucenia.
-Ja, jej córka miałabym odrzucić jej miłość? Niech mnie Bóg broni! Ale ona nawet nie próbowała.
-Ty też nie jesteś bez winy. Dolewasz oliwy do ognia.
-Ja się tylko bronię przed jej jadem.
Ojciec wytrzeszczył oczy.
-Lepiej już pójdę spać i tobie,tato, też radzę tak zrobić – wypowiedziawszy te słowa wyszła.

Następnego dnia Alii udało się spotkać z Aliną. Miała jej sporo do opowiedzenia, ale jak zwykle sama musiała wszystko mówić, bo ta ani słowem się nie zapytała. Ciągle tylko gadała o tym swoim lowelasie. Alia była ciekawa, no, ale bez przesady.
-Mówię ci Alia, jaki on jest cudowny i jaki przystojny.
-Cieszę się, ale miałaś mi doradzić...
-A najważniejsze jest to, że jest obrzydliwie bogaty.
-Super, ale...
-Mówiłam ci, że jest znanym i szanowanym aktorem? No i oczywiście gra w reklamówkach. Od czasu do czasu jest modelem. Super, co?
-Ta? Fajnie, że spotkałaś takiego...extra kolesia. A co was łączy?
Alina spoważniała.
-Oboje lubimy wydawać kasę na ciuchy i kosmetyki, lubimy markowe rzeczy, nie znosimy biedoty.
-To wszystko? – spytała zdziwiona Alia
-Nic więcej nie przychodzi ci do głowy.
-Lubicie te same filmy?
-Nie. On woli horrory, a ja...romanse – powiedziała rozmarzonym głosem.
-Potrawy?
-Ja wolę fast- foody, a on zdrową żywność
-Muzyka? – spytała Alia, która już zaczęła się załamywać
-Definitywnie nie.
-Książki?
-To nas łączy: nie czytamy ich!
-Aha.
-On nie ma na to czasu. Musi ćwiczyć mięsnie – dodała dumnie
-Mięśnie?
-Chyba pamiętasz, co to jest? Tego chyba nauczyła cię Renata Rasoś?
-Wiedziałam to na długo przed tym jak poszłam do liceum. Czyli praktycznie nic was nie łączy?
-Jak to nie? Miłość i...seks.
No to pięknie. Moja przyjaciółka zakochała się w zapchlonym półgłówku i w dodatku nic istotnego ich nie łączy. Przecież ona zawsze miała paski na świadectwach i była taka mądra oraz rozważna. Co się stało? Wtórny analfabetyzm?
-Ale to nie wszystko. Wyłącznie na tym nie może opierać się wasz związek!
-Co ty tam wiesz. Nie pamiętasz, co fizyka na to? Przeciwieństwa się przyciągają.
Alia była bezsilna.
-Tak, ale w życiu nie jest tak słodko. Obyś pewnego dnia nie pożałowała tego.
-Przecież ty też bzykasz się z tym swoim...jak mu tam?
-Nawet nie znasz jego imienia, choć od 3 lat jesteśmy razem, a ja o twoim Maurycym wiem wszystko. Nawet, jaki ma rozmiar buta.
-Weź przestań. Mówimy tu teraz o mnie i o Maurycym, a nie o gorzkich żalach.
-Kiedy ostatnio byłaś w kościele?
-Co to ma wspólnego z tym, o czym rozmawiamy?
-Dużo. Odpowiedz!
-Rok, półtora roku temu, a co?
Alia nagle podniosła się z krzesła.
-Muszę już iść. Tato na mnie czeka.
No to pięknie. Moja przyjaciółka ma mnie głęboko gdzieś i nie obchodzą jej moje sprawy. Zawsze musi być najważniejsza – pani wszystko wiedząca. W dodatku stała się ateistką! Jak ja nie znoszę światowego życia? Nigdy nie będę takiego prowadzić!

Nigdy nie mów nigdy


7.
Tej nocy Alia miała bardzo dziwny sen. Nie śnił jej się jakiś wspaniały zamek, piękny las, czy też polanka. Śnił jej się kolega z liceum- Konrad
Był pierwszy stycznia – mroźny i śnieżny. Alia i Konrad spędzili osobno sylwestra i ten dzień pragnęli spędzić razem. Ta nagła chęć wydała się Alii bardzo dziwna, wręcz podejrzana. Oboje nigdy nie odczuwali potrzeby spędzania ze sobą czasu poza szkolnego.
Kolega przyjechał po nią swoim samochodem, a następnie zawiózł do siebie do domu. Zaraz po wejściu do środka kazał jej pójść na górę po drewnianych schodach. Zrobiła to i, gdy tylko znalazła się na szczycie schodów, spostrzegła, że jej najlepszy kolega, którego tak bardzo lubiła, biegał po korytarzu jedynie w niebieskim ręczniku! Nie chciała tego oglądać. Czuła się bardzo niezręcznie. Szybko, więc, poszła do jego pokoju i usiadła na kanapie. Po chwili i on się tam zjawił (już ubrany) i usiadł obok niej. Następnie objął ją i zaczęli rozmawiać, a rozmawiali o wszystkim: o książkach, o muzyce, o szkole i o sylwestrze. Gdy tylko Konrad zaczął temat studniówki zabrzmiał donośny dzwonek u drzwi. Jak się okazało była to Kamila Studzińska (w realnym świecie, Alia jej szczerze nie lubiła. W jej i wielu innych oczach, Kamila była wielka dama, która uważała, że wszystko jej wolno, a do sukcesu dochodzi się kosztem innych.).
-Alia ma natychmiast iść na ślub.
Powiedziawszy to zabrała Alię i wyszły. Podczas drogi do kościoła zastanawiała się któż to może się żenić. Odpowiedź otrzymała na miejscu. Odpowiedź otrzymała na miejscu. To ona miała brać ślub! Pospiesznie ubrała suknie ślubną (kazano jej) i wraz z wystrojonym mężczyzną poszła do ołtarza. Tam czekał na nią jej narzeczony. Wydał jej się bardzo dziwny - jakiś nietypowy blask bił od niego. Cóż to może oznaczać?
Zaczęła się ceremonia. Ksiądz robił to, co do niego należało, przyszli małżonkowie byli bardzo szczęśliwi, choć Alia nie wiedziała, co się dzieje, aż tu nagle do kościoła wpadła starsza kobieta w czarnej sukni i z berłem w ręce.
-Przeklęci przez gwiazdy, strzeżcie się siebie nawzajem! Wasze losy połączono, lecz już niebawem krwią zostaniecie rozdzieleni. Taka jest niebios i moja błękitna wola.
W kościele zrobił się szum, a kobieta zniknęła.

Alia obudziła się z potem na czole.

Niestety. Wszystko, co dobre szybko się kończy. Tydzień nieobecności w domu pani Ordonow zleciał w błyskawicznym tempie i jedynie Alia nie cieszyła się z tego powodu. Dla niej powrót matki to tak, jakby miała znów przejść pod władanie jakiegoś zaborcy. W dodatku okrutnego.
Tak właśnie czuła się Alia w obecności matki: cudzoziemka we własnym domu mająca za matkę cudzoziemkę, która dbała o nią jak cudzoziemka według Kuncewiczowej. Kółko się kręci, ale to prawda. Horror.
Od razu, gdy tylko wróciła do domu, zaczęła opowiadać jak tam się świetnie bawiła, jak było jej cudownie bez sprzeczek, awantur i kłótni. To było takie małe odniesienie do Alii. Przy obiedzie ciągle paplała, a jej mąż był bardzo szczęśliwy i słuchał jej z wielkim zainteresowaniem, czego nie można było powiedzieć o Alii. Nie obchodziło ją to, o czym gadała jej matka. Skoro ona ma ją głęboko gdzieś to czemu ona nie może mieć jej w głębokim poważaniu? A zresztą Alia nie była na jej poziomie by móc spokojnie słuchać, że np. „Ludzie tam byli tacy prostaccy”, albo „obsłudze schroniska nie zależało na klientach. Ja i dziewczyny musiałyśmy uczestniczyć w grupowych zajęciach. Co za zniewaga”. I o czym my tu rozmawiamy?
Podczas obiadu matka musiała wtrącić, że kotlet jest przypalony, ziemniaki mało słone, a surówka za kwaśna. Tylko, czemu panu Ordonow to nie przeszkadzało?
Gdy tylko zjadła obiad pospiesznie udała się do Jarka. Chłopak zrobił sobie i jej kawę, postawił na stole popcorn i usiadł obok niej.
-To, jaki film oglądamy?- spytał
-Błagam, tylko nic słodkiego, żadnych komedii, romansów i historiach o idealnej rodzinie.
-„Jeździec bez głowy”?
-O nie! Stanowczo nie!
-„Silver”? – zaproponował z rozmarzeniem
-To tez możemy sobie odpuścić. Jak znam życie to po tym filmie będę musiała zostać u ciebie na noc, a ja nie chcę znów droczyć się z matką, która dopiero co przyjechała.
-No to nie wiem. A może....?Nie to odpada. A...., nie to też nie. Wiesz, mam nawet fajny film.
-Jaki?
-„Jane Joe – Zaginiony Skarb”
-Coś w stylu „Wyspy Skarbów”? Jak tak to nie.
-To coś zupełnie innego. To film współczesny oparty na książkach Polki piszącej pod pseudonimem AnoniM. Jest to opowieść o kobiecie,która musi porzucić swoje dziecko i uciekać z kraju. Po jakimś czasie szuka córki i opisuje to w trzech książkach.
-Znajduje ją? – spytała zaciekawiona Alia
-Tego ci nie powiem.
-Włącz – powiedziała Alia

Pierwszym obrazem, jaki pojawia się na ekranie jest widok Londynu. Kamera pokazuje London Eye, Tower Bridge, budynek parlamentu brytyjskiego, Big Ben`a. Następnie pojawia się Trafalgar Square, biurowce w City, Hyde Park i charakterystyczne dla miasta czerwone autobusy i budki telefoniczne. Nagle sceneria zmienia się: nastaje noc, a obraz znanych londyńskich budowli przekształca się w zwykły, nie wyróżniający się niczym specjalnym, domek jednorodzinny. Widzom nie jest jednak dane zobaczyć, co się dzieje wewnątrz. Na ulicy słychać krzyki, lament kobiety i donośny płacz dziecka. Wkrótce wychodzi stamtąd pewien mężczyzna z dzieckiem na ręku. Niemowlę jest już spokojne, a mężczyzna odważnie idzie na przód.

Obraz domu znika i na ekranie pojawia się napis:

Jane Joe – Zaginiony Skarb”, na podstawie powieści AnoniMa

Główną bohaterką tego filmu jest młoda kobieta, która wraz z mężem mieszka kolejno w Paryżu, Moskwie i Rzymie. Kobiecie nie podobają się te częste przeprowadzki. Gdy już tylko uda jej się zadomowić w nowym miejscu, poznać ludzi, nabyć miejscowych zwyczajów, nauczyć się trochę języka, musi zmienić otoczenie ze względu na pracę męża. Ciągle ma mu o to za złe. Lucy, bo tak ma na imię, samotnie przesiaduje w domu i wykonuje prace domowe. Jednak nie ma zbyt dużo pracy – nie posiadają dzieci, a dom, w którym mieszkają nie jest duży. Dlatego też może poświęcać dużo czasu na spacery po mieście, czytanie książek i... ich pisanie. Mianowicie Lucy pisuje książki „do szuflady”. Nie są to jednak wymyślone historie. Kobieta pisze o swoim życiu – o codziennych zmaganiach, o kłopotach z mężem, o braku bezpieczeństwa i przynależności do kraju, w którym mieszka. Pisze również o poszukiwaniu...córki, którą musiała zostawić. Bohaterka nie pisze tego otwarcie. Jej mąż ma na nią bardzo duży wpływ.
Lucy bardzo żałuje, ze pozwoliła odebrać sobie córkę, często płacze, nie może patrzeć na inne szczęśliwe rodziny. Jest załamana i nie chce mieć więcej dzieci.
Pewnego dnia, podczas spaceru po paryskiej ulicy swoją wielka miłość – Georga. To on zabrał dziewczynkę. Podchodzi do niego i próbuje dowiedzieć się czegokolwiek o córeczce. Mężczyzna jest zaskoczony jej widokiem. Opowiada jej, że Ania rośnie jak na drożdżach i jest prześliczna. Nie rozmawia z nią długo, ponieważ nadal ją kocha i nie chce się przyzwyczajać do jej głosu i pięknych zielonych oczu. Lucy spotyka go ponownie, ale już w Moskwie. Tylko, że wówczas towarzyszy mu piękna i bogato ubrana kobieta. Postanawia ich śledzić – tam przecież musi by mała Ania. Po paru godzinach śledzenia, gubi ich i traci wszelkie nadzieje. Następnie przeprowadza się do Rzymu i tam też spotyka Georga, lecz samego. Z wielkim smutkiem mówi jej, że Ania zachorowała i umarła. Mówi jej też, że się ożenił. To był zbyt wielki cios dla niej. Ostateczna utrata dwóch kochanych osób to prawdziwa tragedia.
Po tych wiadomościach zdecydowała się na zajście w ciążę. „Przecież trzeba sobie jakoś życie ułożyć” – mawiała.
Zaraz po urodzeniu dziecka znów się przeprowadzili.

Pod koniec filmu na ekranie pojawił się cytat z Pisma Świętego „Z prochu powstałeś i w proch się obrócisz”
Alia nie rozumiała dlaczego autorka tego filmu przytoczyła ten cytat.

-I jak ci się podobał film? – spytał Jarek
-Niby taki zwyczajny, ale jednak wyjątkowy. Ale to jest strasznie poruszające. Autorka tych książek musiała strasznie cierpieć.
-Kiedyś wyczytałem w jakiejś gazecie, autorka tego filmu się wypowiadała, że ta pisarka chciała nawet popełnić samobójstwo po stracie córki.
-I?
-Nie zrobiła tego.
-To dobrze, bo może ją kiedyś odnajdzie.
-Chciałabyś by ją odnalazła?
-No oczywiście. Wiesz, jaka byłaby szczęśliwa?
-Ale przez to mogłaby rozwalić swoją rodzinę i wówczas oni byliby nieszczęśliwi.
-Masz racje.
-Zostaniesz dziś u mnie? – Zaproponował
A on znowu swoje.
Alia spojrzała na niego bardzo uważnie.
-Wiesz co?
-Co? – Jarek już miał nadzieje, że Alia się zgodzi
-Głodna jestem – powiedziała niewinnie
Jarek zaczął się śmiać, choć był troszkę rozczarowany.
Od razu poszli do kuchni i przygotowali kolacje(oczywiście Jarek był dyrygentem ze względu na to, że kochał gotować).

Rozmawiając, jedząc i żartując siedzieli do 21. Wówczas Alia poczuła, że musi już wracać do domu. Miała na względzie to, że matka mogłaby znów z czymś wyjechać.
-Jareczku, mógłbyś coś dla mnie zrobić? – spytała
-Zależy, co.
-Odprowadziłbyś mnie?
-Ale to tylko dwa kroki.
-Wiem, ale jest taka ładna noc, że...
-Mówisz, ładna noc? Zaraz zacznie padać.
-Proszę – powiedziała błagalnym tonem
-Dla ciebie wszystko, ale musimy się pośpieszyć.
Alia z radości pocałowała go.
Gdy tylko wyszli z domu, Jarek wziął jej zimną dłoń i poszli.
-Ty znów masz zimną rękę
-Co ja na to poradzę. Taka już jestem.
-Nie chce ciebie innej.
-Mówiłam ci, że jesteś dla mnie wszystkim? – spytała jakiś czas później.
-Raczej nie.
-To ci to teraz mówię
-A mówiłem ci, że jesteś moim szczęściem?
-Nie przypominam sobie.
-No to mówię teraz.
Alia poczuła się bardzo szczęśliwa.

Wchodząca do domu Alię, zdziwiła cisza panująca wewnątrz. Zwykle o tej porze w domu państwa Ordonow można było słyszeć dźwięk telewizora lub plusk wody. Idąc głębiej w dom zmieniła zdanie. W gabinecie było włączone światło. Dziewczyna wyraźnie słyszała, kto tam jest – jej rodzice prowadzili żywą rozmowę. Postanowiła tam wejść i powiedzieć, że już wróciła. Jednak, gdy tylko stanęła pod drzwiami, odechciało jej się tego. Jej rodzice kłócili się o nią.
-Ona wyraźnie widzi, że jej nie kochasz! – powiedział ojciec Alii
-Też mi nowość, dziwne by było, gdyby nie widziała tego. Ja nie potrafię jej kochać. Jak była mała to próbowałam, ale bezskutecznie.
-Nie możesz jej tak traktować!
-Kto mi zabroni? Ty? Nie bądź śmieszny Ryszardzie.
-Ja mówię poważnie. Masz zmienić swój stosunek do niej. Już i tak zbyt długo toleruje twoje fochy!
-Nie obchodzi mnie to. Nie obchodzi mnie ten bachor. Mam gdzieś tego bękarta.
-Maruś!- pan Ryszard walnął pięścią o blat biurka
-Co?!
-Pamiętasz nasza umowę? Miałaś być matką dla Alii, a ja ojcem dla Kuby i Weroniki.
-Przecież nadal jestem jej matką!
-Matka kocha swoje dziecko.
-Ona nie jest moim dzieckiem!
-Jest, na papierku, który podpisałaś.
-I tylko to nas łączy.
-Nawet się nie starasz zachowywać pozorów!
-Jak nie? Alia ma, co jeść, w co się ubrać. Zapewniłam jej kursy językowe, wyjazdy, szkolenia, co wakacje wyjeżdżała do Włoch. Powinna być mi za to wdzięczna. Dbam o jej zdrowie i zapewniam cię, że mając tak bogatych rodziców, pracę, o której marzyła, oraz chłopaka, Alia jest szczęśliwa.
-Nie jesteś dla niej prawdziwa matką. Nie wspierasz jej. Gdyby tutaj była to z pewnoscią by ci powiedziała, jaki jest literacki wzorzec matki idealnej.
Drzwi do gabinetu utworzyły się, Państwo Ordonow wystraszyli się. Alia nie mogła już dłużej tego słuchać.
-Matka idealne to taka, która jest całkowicie oddana swemu dziecku, opiekuje się nim, chroni go, czuwa nad nim i bezwarunkowo akceptuje je! Jest w stanie poświecić swoje życie dla niego. Matka nie obraża dziecka, poświęca mu swój czas, kocha go bezgraniczna miłością. Nie udaje... – Alia zmusiła się by wypowiedzieć te słowa. Mówiąc miała ochotę zacząć krzyczeć z bólu.
Na zewnątrz strzelił piorun.
-Alio... – zaczął ojciec
-Teraz już wiem, za co mnie tak nienawidzisz. Mogłam się tego spodziewać. Twoje zachowanie względem mnie na to wskazywało, a ja jak głupia wierzyłam, że jest jakiś inny powód. Mogłaś, chociaż zachowywać pozory
-Skarbie, ty nic nie rozumiesz – powiedział ojciec
-Wszystko rozumiem! Może prawie wszystko. Powiedzcie mi tylko, kto jest moja prawdziwa matka?
Ordonowie stali w milczeniu.
-Ja stąd idę – powiedziała nagle pani Maria –To wasze sprawy, które mnie nie dotyczą.
Alia jednak zatrzymała ja w drzwiach.
-Nigdzie nie pójdziesz póki nie dowiem się, kto jest moja matką. Prawdziwą!
Cisza. Żadne z nich nie chciało jej tego wyjawić.
-Tato?
On milczał nadal.
-No słucham. Skoro mięliście odwagę udawać przez całe życie, że macie nie swoje dzieci, to teraz bądźcie na tyle konsekwentni, by powiedzieć jednemu z nich prawdę!
Nadal nie chciano jej tego powiedzieć.
-Myślałam, że, choć ty mnie kochasz, tato. Ale się myliłam.
-Ja cię zawsze kochałem.
-To do cholery powiedz mi, kto jest moja matką?!
-Nie mogę.
-Skoro tak, to ja nie mam już, co tutaj robić. Wcześniej trzymaliście mnie tu wy, teraz jestem tutaj obca.
-Jesteś moją córką i nie jesteś tutaj obca.
-Jestem i już zawsze będę.
Alia wybiegła z domu i wpadła wprost na wielką ulewę. Nie mogła uwierzyć w te wszystkie słowa. Matka nie jest matką, ojciec nie jest ojcem. 3 bękarty, pięcioro nieszczęśliwych ludzi.

Tych ludzi jest o wiele, wiele więcej moja droga Alio.

-I gdzie ja mam teraz pójść? Najchętniej bym poszła do Edyty, ale rzecz jasna, raczej nie mogę. Przyjaciółkę miałam, już jej nie mam. Ona na pewno mi nie pomoże. Brat nie jest moim bratem, ukochana siostra jest...gdzieś. Dom nie jest moim domem, świat, który należał do mnie, już moim nie jest. Więc co jest moje?
Zaczęło coraz mocniej padać. Alia nie widziała dobrze, co jest wokół niej. Straszna ulewa ograniczyła jej pole widzenia do minimum. Po omacku szukała domu Jarka. Tylko jej chłopak jest obecny, gdy wszystko inne staje się ruiną.
Idąc do niego nie bała się już niczego. Wiedziała, że nic gorszego nie mogło jej już tego dnia spotkać.
Jarek widząc Alię przed domem pomyślał, że czegoś zapomniała. Ale jaka rzecz może być aż tak ważna by wychodzić na taką ulewę bez parasola? Jednak, gdy tylko przyjrzał się jej z bliska, zmienił zdanie. Wyglądając tak okropnie nie mogła przyjść po jakąś rzecz.
-Skarbie, co ci się stało?
-Wszystko. Ja teraz mam tylko ciebie – wypowiedziawszy te słowa rzuciła mu się na szyję i porządnie się rozpłakała.
Jedyne, co mu pozostało to mocno ja przytulić.
-Ona mnie nigdy nie chciała... nienawidzi mnie tylko dlatego, że istnieję. Nigdy jej szczególnie nie obchodziłam.
Jarek jeszcze mocniej przytulił swoją dziewczynę, choć zupełnie nie wiedział, o czym ona mówi.
-Już dobrze, tutaj jesteś bezpieczna.
Niby proste słowa, ale dodały jej otuchy. Marnej, ale jednak.
-Jesteś roztrzęsiona i przemoczona do suchej nitki. Chodź, kąpiel dobrze ci zrobi- wziął ją za rękę i zaprowadził do łazienki.
Alia weszła do wanny pełnej wody z pianką.
Jarek miał absolutna rację. Dobrze to na nią zadziałało. Po chwili zapukał.
-Mogę wejść?- spytał zza drzwi.
-Tak – odpowiedział spokojnie.
-Przyniosłem ci ręcznik – powiedział i położył go na taborecie.-Strasznie wyglądasz.
-Jarek?
-Tak?
Alia chciała coś powiedzieć, lecz zabrakło jej słów i sił.
-Co się stało? Co chciałaś mi powiedzieć?
Jarek kucnął tuz przy wannie.
Alia nachyliła się ku niemu i delikatnie dotknęła jego twarzy swoją mokra ręką
-Kocham cię – wyszeptała.

Zaraz po kąpieli owinęła się w ręcznik i poszła do sypialni. Jarka tam nie było. Usiadła więc na łóżku i zaczekała na niego. Trwało to zaledwie 5 minut.
Gdy tylko wszedł do pomieszczenia został miło zaskoczony.
-Już wyszłaś? Myślałem, że zajmie ci to standardowo pół godziny.
-Chciałam jak najszybciej z tobą porozmawiać.
Jarek usiadł obok niej.
-Będę mogła u ciebie zostać?
-Ile tylko chcesz.
-Nawet do końca... życia?
-Słoneczko ty moje, przecież wiesz, że bardzo tego pragnę.
Jarek z radości tak mocno ją przytulił, że oboje opadli na łóżko.
-Wariat.
-Zakochany wariat. Tak chyba chciałaś powiedzieć.
-Jarek, ale ja nie chcę byś myślał, że to jedynie przez moich rod... tych ludzi, chcę z tobą zamieszkać.
-Daj spokój.
-Nie. Pozwól mi dokończyć. Ja chciałam im pomagać, mimo, iż ciągle toczyłam walkę z ma... tą kobietą. Myśłałam, że jestem wyjątkowa i potrafię zmienic ją, świat. Myliłam się, a ty miałeś racje. Przepraszam cię za tamto. Chyba będę musiała cię cześciej słuchać.
-Kochanie, ty jesteś wyjątkowa.
-Ja chciałam tylko by mnie polubiła i zaakceptowała. Doszłam jednak do wniosku, że starych drzew się nie przesadza, a to, co niedawno usłyszałam, pomogło mi w podjęciu mojej pierwszej rozsądnej decyzji w moim życiu.
Chłopak otarł łzę z jej policzka.
-Bardzo się cieszę, że w końcu będziemy tak naprawdę razem.
-Ja też. Wreszcie będę żyć w miarę normalnie.
Jarek uważnie przyjrzał się Alii.
-Bardzo ładnie wyglądasz w tym ręczniku.
-Ty ze mnie nie drwij i daj mi coś do ubrania, bo nie mam w czym spać.
-A, po co ci ciuchy?
-Chyba nie myślisz, że będę spać bez?
-A, dlaczego by nie?
-A ty znów o tym samym – Alia spojrzała na niego swymi wielkimi zielonymi oczami bardzo poważnie – Ja cię za bardzo rozpuściłam. Stanowczo za często pozwalałam ci się zbliżać do siebie. Muszę coś z tym zrobić.
-Oczywiście.
-Trzeba cię czegoś nauczyć.
-Masz zupełną racje.
-Najlepiej od zaraz.
-Nie. Od jutra.
-Ok.

Alia i Jarek wylądowali w łóżku. Ich gorąca miłość, również tym razem, wzięła górę nad rozsądkiem.

8.
Miesiąc nieobecności w domu rodzinnym sprawił, ze Alia bardzo się zmieniła. Z jednej strony stała się weselsza i częściej uśmiechała, choć dusza jej ryczała z bólu; z drugiej strony coś się w niej załamało. Bezpowrotnie straciła wszelkie oznaki optymizmu, a do ludzi podchodziła z dystansem. Jedynie sprawa Edyty nie zmieniła się: Alia nadal nie wiedziała, dlaczego ona to zrobiła, a do pamiętnika bała się zaglądać. Bardzo chciała rozwiązać ta zagadkę, ale sama nie dawała sobie rady. Ania z Gabrysią najwyraźniej nie były tym w szczególny sposób zainteresowane. Od śmierci Edyty minęło już 1,5 miesiąca, a jej sprawa nadal była w punkcie wyjścia.

Corocznie, dzień Wszystkich Świętych, Alia spędzała wraz z rodziną u babci Leny. Jest to jedyny dzień w roku, gdy cała rodzina spotyka się w jednym miejscu.
Jednak w tym roku, Alia nie była tam obecna. Owszem, wraz z Jarkiem byli na cmentarzu, ale do domu jej babci nie weszli. Będąc przy grobie Edyty Alia obiecała sobie, że zrobi wszystko by dowiedzieć się prawdy. Następnie udali się do Warszawy – do rodziców Jarka. Tam tez był zjazd rodzinny, ale panowała tam bardziej przyjazna atmosfera, niż w jej domu rodzinnym, gdzie było jak na sali sądowej.
Rodzina Jarka bardzo lubiła dziewczynę. Uważali ją za osobę mądrą, rozumną i niezwykle miłą. Niejednokrotnie okazywano jej to. Traktowali ją tam jak przybraną córkę. Alia w duchu pragnęła mieć taka rodzinę i było jej szalenie miło, że tak ja traktują.

-Kochanie, czy ty naprawdę musisz jechać na to szkolenie? – spytał dwa dni później Jarek podczas śniadania.
-Ty dziecko jesteś czy co? To cześć mojej pracy. Nawet nauczyciele muszą się dokształcać, by móc efektowniej wpoić takiemu przeciętniakowi wiedzę.
Jarek przysunął się bliżej niej i ją objął.
-Będę tęsknił.
Alia spojrzała na niego zdziwiona.
-To tylko jeden dzień. Aż tak źle nie będzie.
-Oj skarbie, będzie.
-Dramatyzujesz.
Alia wstała z sofy i poszła zanieść brudne naczynia do zlewu, po czym wróciła do Jarka.
-W piątek wieczorem będę z powrotem.

Młoda nauczycielka cieszyła się na myśl o wyjeździe na szkolenie. Zawsze je lubiła, choć uczestniczyła w zaledwie trzech.

Szkolenie polonistów trwało 3 godziny.
-Co sądzi pani o tej nowej metodzie nauczania? – spytała pani Jolanta Konwicka, polonistka ze szkoły Alii, gdy tylko szkolenie dobiegło końca.
-Uważam, że ta metoda zrewolucjonizuje system nauczania. Pozwala ona uczniom mniej zdolnym na opanowanie wiedzy na takim samym poziomie jak uczniom zdolniejszym.
-Ja również tak sądzę. Jestem pełna podziwu dla pani, mimo tak młodego wieku.
To były puste i ironiczne słowa. Alia wiedziała(cała szkoła o tym wiedziała), że pani
Jolanta nienawidzi jej od pierwszego dnia pracy, albowiem o to stanowisko ubiegała się też jej synowa. Dyrektor Suńczyk wybrał Alię, a pani Konwicka miała o to żal do dziewczyny.

Idąc samotnie długim korytarzem, Alia nagle się wystraszyła. Czyżby zobaczyła cień z „Klątwy”? Nie. Jej telefon zaczął niespodziewanie dzwonić.
-Tak?
-Cześć. To ja, Krzysiek.
-Jaki Krzysiek?
-Szulc.
-Skąd masz mój numer?
-Nie ważne. Potrzebuję twojej pomocy. Teraz.
-Ale ja jestem w Warszawie.
-Wiem i dlatego dzwonię. Przyjechałabyś do mnie jak najszybciej?
-Ale ja cię ni w ząb nie rozumiem.
-Błagam. Nie mam się do kogo zwrócić o pomoc.
-Ale, co się dzieje?
-Przyjedziesz?
-Dokąd?
Kolega podał jej adres. Gdy tylko go zapisała wsiadła do samochodu i ruszyła pod wskazany adres. Nie miała zielonego pojęcia, co on mógł od niej chcieć. I to on, który tak jej zawsze nie znosił.

Wszystko zaczęło się od tego, że na drugim roku studiów Alia niechcący wylała na niego swoja kawę. Strasznie się wówczas wkurzył. Później doszła mała rywalizacja, parę drobnych spiec, no i oczywiście niezapomniany wypad do kina.
Jej długoletnia przyjaciółka Alina zakochała się na zabój w pewnym studencie medycyny. Wówczas była tak nieśmiała, że na pierwszą randkę z nim zapragnęła wziąś Alię, której ta perspektywa nie bardzo się podobała. Po wielu namowach w końcu się zgodziła, by mieć święty spokój. Nie wiedziała jednak, z kim przyjdzie ukochany Aliny. Zresztą nie była specjalnie tego ciekawa. Obchodziła ja jedynie przysługa, jaką miała oddać przyjaciółce.
Najgorsze, co mogło się wydarzyć, stało się w kinie tuz przed seansem.
Gdy przyjaciółki weszły do kina od razu zostały zauważone przez Artura. Stał sam.
-A gdzie Krzysiek? – Spytała Alina
-Poszedł po bilety.
Alia zaniepokoiła się i wzięła przyjaciółkę na stronę.
-Mów mi szybko, jaki Krzysiek?
-No,... jak mu tam? O już jest.
Alia gwałtownie się obróciła i to, co zobaczyła nie było najprzyjemniejszym widokiem. Miała wielka ochotę dać nogę z tego miejsca, ale wiązało ją zobowiązanie względem przyjaciółki.
Krzyśkowi też się to nie podobało.

To był najgorszy wieczór w życiu Alii i Krzyśka. Przez cały ten czas byli na siebie skazani i nie mogli nic z tym zrobić.
Później było jeszcze gorzej. Jakby na przekór, chłopak pojawiał się wszędzie tam, gdzie i ona.

Miejsce, w którym znalazła się Alia, wskazywało na tym, że Krzysiek mieszkał nie opodal centrum miasta, w jednym z wieżowców. Dziewczyna weszła po schodach na 5 piętro i odszukała drzwi z numerem 18. Gdy tylko zadzwoniła usłyszała płacz dziecka oraz ciężkie męskie kroki.
-Kto to? - spytał
-Alia.
Szybko otworzył jej drzwi.
-O co chodzi?
-Wiem, że to dla ciebie niezręczne, ale nie mam innego wyjścia. Musze cię o to poprosić. Mogłabyś zając się moja córeczka przez parę godzin?
-Że, co?
-Proszę cię, musisz mi pomóc. Ja nie mam jej z kim zostawić, a musze wrócić do firmy. Komputery siadły, a ja jestem głównym informatykiem.
-A jej matka?
-Mieszka w Łodzi, ale już po porodzie oddała mi ją i zrzekła się praw rodzicielskich. Jesteś jedyna osoba, z którą nie boje się jej zostawić.
-Kiedy wrócisz?
-Nie wiem dokładnie. To poważna awaria i mogę wrócić za dwie godziny, wcześniej bądź dużo później.
-Ale ja nigdy nie zajmowałam się dziećmi.
-To proste. Wystarczy trochę miłości i trzeba obchodzić się jak z jajkiem.
-Dzięki za radę.

Krzysiek pokazał gdzie znajdzie potrzebne rzeczy, dodał parę instrukcji i wyszedł.
Justynka zaczęła momentalnie płakać.
-Tylko nie to
Alia wzięła dziecko na ręce i zaczęła uspokajać. Justynka w rewelacyjnie szybko przyzwyczaiła się do nowej opiekunki i przestała płakać.
-Mądra dziewczynka z ciebie. Płacz i tak tu nie pomoże. Pozbędziesz się mnie dopiero jak twój tatuś wróci.
Alia pocałowała dziewczynkę w czółko i nagle spostrzegła, że dziecko stało się cięższe. Odruchowo dotknęła jej pieluszki.
-Och Justynko, obiecuje ci tu i teraz, że jak twój tatulek pojawi się na moim horyzoncie, to ja go chyba zamorduję.
Wypowiedziawszy tą obietnicę zabrała się do przewinięcia dziecka. Nigdy tego nie robiła, lecz parę razy widziała jak to inni robili.
Jednak nie było tak tragicznie. No, może, gdy musiała wziąś ta śmierdząca pieluchę do ręki. Odór był tak straszny, że było jej nie dobrze.
-I jak się czujesz, bambina? Świeżutka, czyściutka już jesteś.
Dziewczyna następnie nakarmiła ją, poczekała, aż jej się odbije i położyła do łóżeczka. Dopiero wówczas mogła chwile odetchnąć i zadzwonić do Jarka, który z pewnością już na nią czekał. Wyciągnęła telefon z torebki i się okazało, że w tej części miasta, telefon Alii nie ma zasięgu. Rozejrzała się po mieszkaniu i nigdzie nie zauważyła telefonu stacjonarnego.
-No to pięknie. Jak wrócę będzie awantura.
Alia z powodu braku zajęcia usiadła obok małej i zaczęła jej się przyglądać.
-jakie to małe stworzonko. Mała główka, ciałko, rączki (nie wiadomo, dlaczego Alii przypomniał się ten ohydny obraz niemowląt z opowiadań Borowskiego) i nóżki. Wszystko w tobie takie małe i dobre. Twój tato musi być z ciebie szalenie dumny. Też bym była mając taki skarb przy sobie. Ciekawa jestem, kim będziesz w życiu? Może aktorką? Tak, ty umiesz płakać na zawołanie. Piosenkarką? Pięknie wyjesz. A może pisarką? Nie wiem. Może jak tata będziesz informatykiem albo fotografem? Jedno wiem na pewno. Już na starcie masz przechlapane, bo mama cię nie chce. Jej strata, nie twoja. Wiesz, że jesteśmy do siebie podobne? Mnie też nie chciano. Mam nadzieję, że tobie bardziej się poszczęści niż mnie.
Po jakimś czasie Justynka zaczęła płakać, a Alia nie mogła jej uspokoić. Wzięła wiec ją na ręce.
-O co ci znowu chodzi?

O kołysankę.

-Może domagasz się kołysanki? Wybacz mi, że nie pomyślałam o tym wcześniej. Na przyszłość się poprawię. Obiecuje.
Alia przypomniała sobie najładniejszą kołysankę, jaka śpiewał jej ojciec. A mianowicie „Ach śpij kochanie”. Zaczęła jej śpiewać.
Gdy tyko skończyła, poczuła, że i ona jest śpiąca, a nie tylko Justynka. Chciała ją położyć do łóżeczka, ale to budziła się i nie chciała tam iść. Najwyraźniej spodobały się ręce Alii.
-O nie moja droga. Ja nie będę cię ciągle trzymać!

To nie jest poprawny sposób myślenia, biorąc pod uwagę twój brak doświadczenia opieki nad dziećmi.

W rezultacie Alia zasnęła siedząc na fotelu i trzymając dziecko w objęciach.

Przez te parę godzin, gdy musiała zajmować się tym prawie obcym dzieckiem, czuła się naprawdę ważną osobą – potrzebną. Odczuwała też takie silne uczucie, jakby była z tym dzieckiem w jakiś sposób związana. Zajmując się nią, uświadomiła sobie jak bardzo pragnie mieć swoje własne dziecko. Bardzo pragnęła dać nowe życie.

Krzysiek wrócił do domu ok. 3 nad ranem. Alia i Justynka spały nadal w tej samej pozycji. Ten widok bardzo się mu spodobał. Przez chwilę pomyślał, że Alia byłaby idealna matką dla jego dziecka. Podszedł do pogrążonych we śnie i delikatnie zabrał swoją córeczkę.
Alia natychmiast się obudziła.
-Co się dzieje?- spytała
Krzysiek nie odpowiedział. Położył dziecko w łóżeczku i zabrał Alię do drugiego pokoju.
-Jak się spisywało moje dziecko?- spytał pół głosem
-Hmm... w takich chwilach jestem zdecydowanie za aborcją.
-Aż tak ci dokuczała?
-Nie wiem czy to akurat tak się nazywa. Ja po prostu trochę się gubiłam, bo jeszcze nigdy nie opiekowałam się dzieckiem.
-Dobrze ci poszło. A jak było z zaśnięciem?
-To była najlepsza akcja. Nie chciała zupełnie spać, a ja nie wiedziałam, co robić.
-Trzeba było zaśpiewać jej kołysankę. Ona przy kołysance głupieje i o każdej porze dzięki kołysance zaśnie. Od razu zasypia.
-Zasypia, ale jak tylko położyłam ją do łóżeczka to się budziła i zaczęła płakać. Tak ciągle i ciągle. Koszmar. Nie miałam zielonego pojęcia, że małe dzieci są tak upierdliwe. Ale jest słodka.
-Ja też nie wiedziałem, że maleństwa są upierdliwe.
-Wreszcie usiadłam z nią na fotelu i obie zasnęłyśmy.
-Dziękuje raz jeszcze.
-Nie ma za co. Ja lubię pomagać. Chciałabym jedynie wiedzieć, dlaczego akurat ja. Tylko tak szczerze. Gdybyśmy byli przyjaciółmi bądź dobrymi znajomymi to bym, w to, co mi wcześniej powiedziałeś, uwierzyła.
-Wiem, że kiedyś nie darzyliśmy siebie nawet jakąkolwiek sympatią.
-Ciągle miałeś coś do mnie.
-A ty do mnie. Ale pod koniec studiów zmieniłem swój stosunek do ciebie. Nawet cię polubiłem.
-Jaki był powód tak drastycznej zmiany w poglądach?
-Zrozumiałem, że mimo twojego niezdecydowania w partnerach i innych twoich wad, jesteś naprawdę dobrą osobą.
-Ale, jaki był tego wpływ?
-Zobaczyłem coś.
-Co takiego?
-Nie wiesz, o co mi chodzi?
-Nie, zupełnie nie wiem.
-Pamiętasz tą sprawę z anonimową bohaterką, która uratowała małą dziewczynkę spod kół samochodu?
Dziewczyna zaczęła się denerwować.

Był zimny i śnieżny styczeń. Alia samotnie wracała z zajęć z fotografii. Nie była w najlepszym humorze. Już wkrótce miał zaczął się gorący okres egzaminów semestralnych, a to nikogo nie wprawiało w świetny nastrój.
Idąc jedna z warszawskich ulic Alia dostrzegła pewne niebezpieczeństwo: mała dziewczynka, która odeszła od swojej matki, weszła na jezdnia po bryłę lodu. Jej mama nie widziała tego, a niebezpieczeństwo było ogromne, gdyż zbliżał się ku niej samochód. Nie mogąc czeka czy samochód zatrzyma się przed dziewczynka czy tez nie, Alia nie zastanawiając się ani chwili, bardzo szybko pobiegła tam narażając swoje życie. Złapała małą i obie upadły na chodnik. Dopiero wówczas matka zauważyła, co się stało. Od razu zajęła się córką, a Alii nie zdarzyła nawet podziękować, ponieważ, gdy tylko nadarzyła się okazja, dziewczyna wmieszała się w tłum i zniknęła. Wolała pozostać anonimowa. Jedyne, co pozostało jej po tym bohaterskim czynie to podrapana twarz i kawałek zdartej skóry na policzku.
Alia nikomu o tym nie mówiła(nawet bratu), choć i tak cały Uniwersytet snuł różne wersje wydarzeń, a parę osób bawiło się w detektywów.

-Nie przypominam sobie – skłamała.
-Pamiętam, że zaraz po tym zdarzeniu miałaś dziwne szramy na twarzy, a rysopis bohaterki pasował do ciebie idealnie. Tak samo jak ucieczka z miejsca, gdy się coś dzieje.
No to pięknie. Ktoś odkrył moją tajemnicę, a tak tego nie chciałam.
-Muszę już jechać – powiedziała nagle- Mój chłopak się o mnie niepokoi.
-Nie zadzwoniłaś?
-Tu nie mam zasięgu.
Krzysiek wyciągnął swój telefon i podał jej. Jednak go nie przyjęła.
-Zapewne jak wyjdę od ciebie to złapie zasięg.
-Jak mogę ci się odwdzięczyć?
-Nie dopuść do tego by Justynka cię za coś znienawidziła. Jak troszkę podrośnie to powiedz jej prawdę o matce.

Alia opuściła mieszkanie Krzyska i szybko zbiegła ze schodów. Gdy znalazła się przy samochodzie odzyskała zasięg. Od razu przyszła sterta sms-ów. Nie odebrała ich. Wiedziała, że są od Jarka. Nie chciała z nim mówić. Napisała tylko do niego sms-a, że będzie za Wsiadła do samochodu i pojechała do domu, gdzie znalazła się 2 godziny później.

Sąsiedzi z jej ulicy jeszcze spali, ale nie Jarek. Wchodząc do domu zauważyła zapalone światło w dużym pokoju. W oddali zauważyła go: siedział spokojnie w fotelu trzymając w ręku whisky.
-Już jestem powiedziała zmęczona.
-Gdzie byłaś?
-W Warszawie.
-I gdzie jeszcze?
Nadal był spokojny.
-Długo by mówić. Jestem zmęczona i idę spać.
-Stój! – warknął i zerwał się na równe nogi.
-Co?
-Nawet nie wiesz jak się o ciebie zamartwiałem. Dzwoniłem do szpitali, na policję, do twoich znajomych. Do twojego brata i ojca też. Nie spałem całą noc. Strasznie się o ciebie martwiłem i wyobrażałem sobie wszystko co najgorsze.
-Jestem wdzięczna ci o troskę, ale nic się złego nie stało. Ale ja naprawdę chce iść spać.
-Dlaczego nie zadzwoniłaś?
-Jarek, ja chce spać.
-Dopóki mi wszystkiego nie wyjaśnisz to nigdzie nie pójdziesz.
-Nie?
Alia nie zważając na niego udała się do sypialni. Jarek nie pozwolił jej na to. Złapał ją za ręce i przystawił do ściany. Trzymał ją tak mocno, że nawet ona nie potrafiła się od niego uwolnić.
-Co robiłaś tam w Warszawie?!
-Puść mnie.
-Co robiłaś w Warszawie?!
-Puść mnie!!
-Mów! – krzyknął na nią
Alia zaczęła się go trochę bać.
-Pomagałam znajomemu.
-Jakiemu?
-Krzyśkowi.
-Marchewce?
-Nie, innemu!
Jarek poczuł od Alii jakiś dziwny i rzadko spotykany zapach.
-Dziwnie pachniesz
-Wydaje ci się- powiedziała przez zęby
-Jakiemu Krzyśkowi pomagałaś?!
-Nie znasz go. A zresztą, co to za różnica?
-Wielka, mów.
-Czy ty mnie podejrzewasz o zdradę?
-Jaki Krzysiek?!
-SZULC!!
-Szulc... Szulc... Szulc. A od kiedy wy się tak przyjaźnicie? Jeszcze niedawno zapewniałaś mnie, że szczerze się nie lubicie.
-Doszliśmy do porozumienia.
-Tak nagle?
-Nie!- wrzasnęła
Alia wreszcie wyrwała się z jego uścisku.
-Spałaś z nim?
Dziewczyna bez chwili zastanowienia uderzyła go z całej siły w twarz.
-Obrażasz mnie a to mi się nie podoba.
-Czyżby?
-czy ty uważasz, że... chodzę do łóżka z pierwszym lepszym facetem jakiego spotkam na ulicy?
-Ja już niczego nie jestem pewien. Seks ze mną zbyt łatwo ci przychodził.
Alię zatkało. Jej chłopak, którego tak kochała i bezgranicznie mu ufała, tak brutalnie ja potraktował.
-Czyli i ty uważasz mnie za dziwkę?
-Tego nie powiedziałem.
-Ależ powiedziałeś...
Alii zrobiło się słabo. Zaczęła czuć wirowanie w głowie, a oczy zrobiły się mokre od łez.
-Przepuść mnie-poprosiła
-Po co?
-Uważaj skarbie. W tym stanie gotowa jestem zrobić ci krzywdę.
Powiedziawszy to odepchnęła go z całej siły i poszła do sypialni. Jarek pobiegł za nią i ponownie złapał ją za nadgarstki i przycisnął do ściany.
-Nie będziesz mii grozić, słonko.
Alii było coraz słabiej.
-Czyś ty zwariował? Co w ciebie wstąpiło? To ja, twoja dziewczyna, a nie wróg!
-Nie wiem czy jesteś moja dziewczyną. Wiesz, że nie toleruję zdrady.
-Ja też, dlatego jestem wobec ciebie fair! Chcesz wiedzieć, co tam robiłam? Pilnowałam jego córeczki, bo on sam musiał wrócić na parę godzin do pracy, a nie miał jej z kim zostawić. Tak. Czułeś ode mnie zapach dziecka! Chciałam zadzwonić, ale nie miałam zasięgu. W życiu nie byłabym w stanie cię zdradzić. Nigdy!
Wypowiedziawszy ten ciąg wyjaśnień Alia zemdlała.

9.
Jarkowi szybko udało się ją docucić. Był przerażony. Zdawał sobie sprawę, że to przez swoje zachowanie doprowadził ja do takiego stanu. W gruncie rzeczy nie chciał jej ranić. On naprawdę ją kochał. A może mu się jednak wydawało?

Alia spała długo. Jarek nawet nie odważył się jej budzić, gdy była pora obiadowa. Nie chciał jej jeszcze bardziej rozdrażnić. Jednak zaraz po obiedzie Alia obudziła się sama i zeszła do kuchni. Chłopak próbował nawiązać z nią kontakt: rozmawiać, przepraszać, ale ona omijała go szerokim łukiem i nie słuchała, co do niej mówił. Są dwie rzeczy u mężczyzn, których Alia nigdy nie akceptuje i nie znosi, a mianowicie zdrada i przemoc. Tego nie może przeboleć, zapomnieć.
-Kochanie, nie bądź dla mnie taka. Przecież cię przeprosiłem. Co ja mam jeszcze zrobić?
-A wiesz gdzie ja to mam? Głęboko gdzieś! A wiesz, dlaczego? Bo mnie zawiodłeś i w najokrutniejszy sposób zraniłeś. Nigdy ci nie zapomnę, że użyłeś wobec mnie siły. Nigdy!

Życie cię jeszcze zaskoczy.

Jarek mimo zakazu podszedł do niej i ja objął.
-Przepraszam – powiedział skruszony.
-Nie dotykaj mnie! – wrzasnęła i trwała się z jego objęć.

Zaraz po obiedzie poszła do Aliny, z która się pogodziła parę dni temu. Jednak ten pomysł nie wypalił. Dziewczyna grzecznie jej powiedziała, że znów jest cos ważniejszego od niej.
-Och, bardzo mi przykro kochana. Za godzinę jadę na bankiet do Warszawy, a z przygotowaniami jestem jeszcze daleko w lesie. Przepraszam cię. Przyjdź w poniedziałek to pogadamy.
-Nie masz wówczas sesji? –spytała Alia
-No też prawda. Mam zdjęcia do magazynu o modzie. Ale we wtorek będę...
-We wtorek przyjeżdża twoja babcia.
-A, co mam w środę?- Spytała Alina
-Fryzjera – odpowiedziała Alia
-W czwartek będę odpoczywać przed piątkową imprezą.
-Mniejsza z tym. Życzę miłej zabawy ze snobami.
-Niedzielę mam wolną. Możesz wtedy przyjść, tylko tak do południa, (bo Maurycy będzie), wówczas cię wysłucham.
Łaskawie mnie wysłucha- guzik. Nie będzie mnie już następnego razu. Znowu. Ona znowu ma mnie głęboko gdzieś. Czy to się kiedyś skończy?

To nie ma najmniejszego sensu.

Ale czymże jest przyjaźń?

Przyjaźń to największy skarb, jaki można posiadać.

Czy ona jest moją przyjaciółką, bo już od dawna w to szczerze wątpię?

Nie

Czy to, co nas łączy to szczególna, niewidzialna nic, która łączy ludzi?

Niestety. Już nie.

Ponoć przyjaźń to wartość bezcenna, która prowadzi do jedności. Jest wielka przygodą nasączoną odpowiedzialnością. Czym jest ta moja przygoda?

To pasmo niepowodzeń, bieg z przeszkodami, kraina pełna żalu, goryczy i rozczarowań. Początek tej przygody był idealny, ale koniec – żałosny.

Przyjaciele powinni sobie ufać.

Przecież ty nigdy nie wiesz, jaką wymówkę wymyśli by się ciebie pozbyć jak jakiegoś natręta.

Przyjaciel powinien być obecny w trudnych i złych chwilach.

Ona nie była.

Przyjaciele powinni się wspierać nawzajem. Powinni być zdolni do poświęceń.

Dobrze wiesz, że ona nie jest do tego zdolna.

Przyjaciel powinien się interesować sprawami swego przyjaciela. Gdzie ona była jak zmarła Edyta? Gdzie była jak miałam problemy z uczniami? Gdzie była Alina, gdy mój dom i rodzina się rozpadły? Gdzie jest teraz, gdy Jarek tak mnie potraktował?

Jej świat pełen zabaw, imprez i fleszy jest ważniejszy niż twój.

Ja jej ciągle słucham, choć czasem mam serdecznie dość. Wspieram ją jak tylko mogę i,gdy tego potrzebuje. Interesuje się jej życiem, poświęcam i cierpię dla niej.

Tylko, co masz z tego?

To, dlaczego ona jest taka względem mnie?

Taka już jest.

Kiedy była ostatnio u mnie w domu, by tak zwyczajnie pogadać?

To było tak dawno...

Jak już przyszła to miała do mnie jakiś interes!

Nic na to nie poradzę, choć chce cos dla ciebie zrobić.

Kiedy ona ostatnio zapytała się mnie, co słychać? Jak rodzice? Jak Jarek? Jak uczniowie?

Sama musisz jej wszystko mówić.

Tak bardzo pragnę, by moja Alina wreszcie się opamiętała. Mam dość jej światowego życia. Niech istnieje nadal w mediach, ale jak wraca do Kruszewa, to niech będzie dalej tą kochaną, starą Wisienką.

Przez tą wodę sodową zapomniała o starych i dobrych znajomych, a flesze ją oświetliły.

Chcę by dostrzegła przyjaciół, którzy trwają, choć statek tonie.

Nawet nie wie, że macie dla niej dodatkowe koło ratunkowe.

Boję się jej to powiedzieć, bo nie chcę zniszczyć naszej wieloletniej przyjaźni.

Chyba żartujesz. To słowo już dawno zostało wyrzucone do śmietnika. A przez co? Przez brutalny hollywoodzki swiat.

Może jestem zła i okropna, ale życzę jej by kiedyś naprawdę zawiodła się na tym „wspaniałym świcie”.

Tylko czy nie będzie za późno?

Może wówczas przypomni sobie o Homarze i Dziewczynce z gitarą.

Może uświadomi sobie jak bardzo was krzywdzi.

Bardzo mi na niej zależy. Pragnę by znów zstąpiła na ziemię. Boże pomóż mi ją nawrócić!

A może ona tylko udawała i bawiła się wami?

Z rozmyślań wyrwała ją pani Zofia. Tak, ta wścibska baba.
-Ach dziecko drogie!- zawołała za nią – Zaczekaj!
Alia stanęła.
-Gdzie ty się podziewałaś? Ten biedny Jarek szukał ciebie i bardzo się martwił. Widać, że cię kocha.

Nie tak szybko.

-Dziękuję. Wszystko się już wyjaśniło i jest dobrze
-To dobrze, bo wiesz...
-Cieszę się, że panią spotkałam. Kiedyś jadłam takie ciasto z mlekiem z pani przepisu. Mogłaby mi pani go podać?
-Ależ oczywiście. Chodź ze mną.
To był najlepszy sposób na nią. Jak do żony z pretensjami trzeba powiedzieć ”dobrze kochanie”, tak by odwrócić uwagę pani Zofii trzeba zapytać się o przepis na jedno z jej (wyjątkowo bardzo dobrych) ciast.

Alia od razu poszła za nią. Starsza kobieta przepisała jej ten przepis i życzyła smacznego. Idąc do domu czuła jakiś niepokój. Tylko, jaki?

Wieczór nie należał do przyjemnych. Alia nadal unikała jarka, nie dawała nic sobie powiedzieć ani też wytłumaczyć. Była zawzięta, a Jarek uparty. Mimo jej zakazów próbował z nią rozmawiać, dotykać ją i przepraszać. Bezskutecznie. Nawet w łóżku dzieliła ich żelazna kurtyna, która wydawała się nie do pokonania.
Tej nocy Alia doznała olśnienia. Nie mogąc zasnąć myślała o swoim życiu i o Edycie. Analizując wszystkie zdarzenia, znaki, szczegóły, doszła do wniosku:
-Ta kartka z przepisem od pani Zofii jest praktycznie taka sama jak ta, którą Edyta dostała anonimowo!
Alia miała, bowiem bardzo dobra pamięć do szczegółów.
Nie patrząc na śpiącego Jarka, dziewczyna zapaliła małą lampkę, wyciągnęła z szafy pudełko i je otworzyła. Wzięła z niego ten anonim i z wrażenia zatkała usta.
To ona! To ona!
Jarek przebudził się.
-Co ty robisz? Jest...3
Alia nie odpowiedziała.
-Alia?
Dziewczyna wróciła do łóżka.

-Właśnie się dowiedziałam, kto dał tego anonima Edycie. To była ta wstrętna Zofia. Jak mogłam się tego nie domyślić? To oczywiste, że tylko ona mogła wiedzieć cóż takiego Edyta E mogła zrobić. Wstrętne babsko.
Alia wpadła w Jakowe ramiona. Czuł, że mu przebaczyła, ale się mylił. To nie było przebaczenie, a kierowanie się pobudkami.

Ich dalsze życie nie było takie słodkie jak się mogło wydawać. Stosunek Alia do Jarka i Jarka do Alii zmienił się bardzo wyraźnie. Od tego pamiętnego dnia, gdy wróciła ze szkolenia, straciła do niego cześć zaufania. Bywały chwile, że się go obawiała. Miała do tego podstawy. A wiec, dlaczego z nim nadal była? Nawet ja tego nie wiem. Alia i jarek oddalili się od siebie. Zniknęła ta ich bliskość i wściekle gorąca miłość. Została sama miłość, a może tylko przyzwyczajenie? Jarek nie pragnął już tak zażarcie bliskości z nią. Trzymał od niej pewien dystans i coraz częściej zdarzało mu się wyjeżdżać w jakieś delegacje.

Czyżby ten idealny związek znalazł się na Titanicu?

W połowie listopada Alia zdecydowała się na wizytę u swojego taty. Już od ponad miesiąca z nim nie rozmawiała i mimo, że ją okłamywał przez całe życie, potrafiła zebrać swoje wszystkie siły (te widoczne i ukryte) by zmusić się do przebaczenia.
Jednak rozmowa się nie kleiła. Jej ojciec był jakiś taki nerwowy, a ona nie umiała rozmawiać z nim tak jak dawniej, czyli prosto i otwarcie.
-Powiesz mi tato, kim ona była?
-Alio...
-Ja musze wiedzieć. Chcę ją znaleźć, spytać się jak to było.
-Nie mogę.
-Tato, proszę.
-Nie znajdziesz jej.
-Jest w innym kraju? Powiedz, gdzie?
-Nie. Nie mogę. Obiecałem.
-Zrób to dla mnie. Nie sprawiaj by moje życie było jeszcze bardziej puste i pełne niewyjaśnionych spraw. Ja musze się tego dowiedzieć. Nie rozumiesz tego?
-Rozumiem, ale twoja matka jest zbyt daleko ciebie byś ją odnalazła.
-Kim ona jest? Chcę wiedzieć o niej wszystko.

Wiesz o niej o wiele więcej i o wiele mniej niż ci się wydaje.

-Była opiekunką do dzieci.
-Gdzie pracowała? Jaka była? Jaka jest? Koniecznie chcę ją poznać.
-Alio ona zmarła.
No tak ledwo, co dowiedziała się, że ma inna matkę to musiała się dowiedzieć, ze ona nie żyje. Co za ironia losu.
-Kiedy zmarła?
-Dwa...dwadzieścia cztery lata temu. I błagam cię. Nie męcz mnie już więcej!
Pan Ryszard Ordonow pierwszy raz w życiu krzyknął na swoją córkę.
-Przepraszam – powiedziała skruszona.
Alia wstała i wyszła z gabinetu z wielkim poczuciem winy.
-Zaczekaj. Weronika przysłała mi kartkę.
Wzięła ją i opuściła dom rodzinny.

„Gorące pozdrowienia ze słonecznych Hawai śle ukochanej siostrze Weronika.
PS: To, co najważniejsze zawsze jest przed naszymi oczyma. Buziaczki siostrzyczko”

Alia spojrzała na dom pani Zofii.
-Czyżbyś o tym mówiła?

W tym momencie, tuż przed nią, przejechał Janek Eustachy, a za nim pani Zofia.
-Czas cos z tym zrobić.
Alia przeszła przez ulicę i podeszła do kobiety, która wychodziła z samochodu.
-Dzień dobry pani Zofio.
-Och, co za niespodzianka. Witaj, Alio! Co ciebie do mnie sprowadza? Udało się ciasto?
-Tak, nawet bardzo. Przyszłam, bo chciałabym z panią porozmawiać. Nie ma pani nic przeciwko temu?
Pani Zofia bardzo się ucieszyła. Bardzo lubiła towarzystwo młodych.
-Zapraszam.
Alia i pani Zofia weszły do środka, po czym usiadły przy kuchennym stole.
-O czym chciałaś porozmawiać?
Dziewczyna wyciągnęła sławny już anonim Edyty i położyła go na stole.
-To pani go wysłała prawda?
-Słucham?
-Ten anonim to od pani, prawda?
-Nie – odpowiedziała sztucznie zdziwiona.
-Sprawdziłam. Taki rodzaj papieru jest bardzo rzadki i nie można go kupić byle gdzie. A z tego co wiem to pani bardzo lubi dalekie podróże.
Pani Zofia zachwiała się.
-Tylko pani byłaby zdolna do wysłania czegoś takiego. Tylko pani wścibia swój nos w nie swoje sprawy.
Gospodyni spojrzała dziewczynie głęboko w oczy.
-A, jeśli by nawet, to, co? Zabijesz mnie? Jesteś na to zbyt dobra.
-Nawet mi to przez myśl nie przeszło.
-Więc, co zrobisz?
-Spytam, co Edyta E zrobiła takiego strasznego?
-A ja ci nie odpowiem.
-Dlaczego? Dlaczego nie chce mi pani pomóc?
-Jako starsza kobieta mam swoje powody – odparła dumnie.
-Proszę mi pomóc. Nie chce pani, by najbliższe jej osoby poznały prawdę? Ile osób próbuje się dowiedzieć prawdziwych powodów jej samobójstwa? Strasznie dużo.
-Przez wzgląd na...twoją matkę, nic ci nie powiem. A teraz bardzo cię proszę, wyjdź.
-Ale...
-Wyjdź, bo zadzwonię po policję i...komisarza Burzę.
Alia potulnie wyszła. Tylko czy wszystko zrozumiała? Nie wydaje mi się.

Mi też.

10.

Wiadomość o tym, że to pani Zofia wysłała tego anonima poruszyła zarówno Anię, Gabrysię jak i Janka. Nikt nie wiedział, po co to zrobiła. Jedyny Janek domyślał się, o co tu może chodzić, lecz, rzecz jasna, nic nie mówił.

Pewnego dnia Alia otrzymała od pani Zofii krótki liścik.

„Przyjdź do mnie w sobotę o 10 na kawę. Musimy porozmawiać. Zofia”

W pierwszej chwili Alia nie miała zamiaru nigdzie iść. Trochę się jej obawiała. Z drugiej jednak strony, pani Zofia może chciała cos ważnego jej wyjawić.
Ciekawość wygrała z ostrożnością.
Dokładnie o 10 w sobotę Alia zapukała do drzwi pani Zofii. Jednak nikt nie odpowiedział. Ponowiła swój gest i znowu nic.
Czyżby pani Zofia zapomniała?
To nie wchodziło w rachubę.
A może chciała pobawić się Alią?
Dziewczyna nacisnęła klamkę. Drzwi były otwarte.
-Pani Zofio, jest pani? To ja, Alia.
Dziewczyna nieśmiało weszła do środka i powoli szła w głąb domu.
Gospodyni nadal nie dawała żadnego znaku obecności w domu.
Alię to zaniepokoiło. Weszła do kuchni i zobaczyła ten straszliwy widok.
-Nie! – zaczęła wrzeszczeć. -Znowu!
Kobieta leżała martwa na podłodze. Nie były to świeże zwłoki. Musiała już nie żyć przynajmniej od dnia poprzedniego.
Alia czym prędzej wyszła z kuchni, choć nie było jej łatwo. Gdy tylko doszła do salonu, złapała za telefon i...zemdlała.
Po jakimś czasie do domu wbiegł jakiś sąsiad, który usłyszał wrzask Alii. Zobaczywszy leżącą na podłodze dziewczynę od razu przystąpił do ocucania jej.
-Wszystko w porządku?- spytał, gdy dziewczyna odzyskała świadomość.
-Krew...ciała...nóż...pistolet...one...śmierć...kuchnia.
Mężczyzna pobiegł do kuchni po czym powrócił do Alii.
-Trzeba zadzwonić po karetkę – oznajmił.
Po chwili się zjawiła. Ona i trzy radiowozy, gdzie w jednym z nich był dzielny komisarz Burza. Wszyscy weszli do domu pani Zofii i zajęli się swoimi zadaniami. Uwagę komisarza Burzy zwróciła osoba siedząca na schodach.
-Ja ja znam – powiedział do jakiegoś policjanta, –Co ona tu robi?
-To ona znalazła nieboszczkę.
-Znowu ona...
Komisarz podszedł do niej.
-Mówiłem, że wkrótce się spotkamy.
Alia podniosła na niego zwój wzrok. O Chryste – pomyślała- To znowu on.
-Witam.
-To dziwne, ale, gdy tylko coś się w okolicy dzieje, to pani od razu jest na miejscu.
-Błagam niech pan, choć raz nie utrudnia mi życia i mówi od rzeczy. To nie jest przyjemność dla mnie widząc trupa, drugiego w ciągu trzech miesięcy. Parę dni temu dostałam od pani Zofii list.
Alia miał go w swojej torebce – podała go komisarzowi.
-Chciała bym była u niej dziś o 10 rano. Stawiłam się punktualnie. Pukałam wielokrotnie, ale ona nie odpowiadała.
-Więc wyważyła pani drzwi?
-Nie tym razem. Złapałam za klamkę i okazało się, że drzwi były otwarte.
-I, co dalej?
-Weszłam do środka, zaczęłam nawoływać panią Zofię. Nie było odpowiedzi. Weszłam dalej do domu i instynktownie udałam się do kuchni. Tam ją zobaczyłam. Nikogo innego w domu nie było. Zaczęłam krzyczeć z przerażenia, poszłam do salonu by zadzwonić po policje, złapałam za telefon i zemdlałam. Gdy doszłam do siebie był już przy mnie ten o to sąsiad – Alia pokazała go komisarzowi – wszedł do kuchni, wrócił do mnie i zadzwonił po karetkę.
-Nie wie pani, czego ona mogła chcieć od pani?
-Chciała wypić ze mną kawę, ale to trochę dziwne, bo my nigdy nie piłyśmy ze sobą kawy.
-Nie przyjaźniła się z nią pani?
-Raczej omijałam szerokim łukiem. To wścibska kobieta.
-Nie myślała pani, że ona mogłaby chcieć zrobić pani krzywdę?
-To znaczy, zabić mnie?
-Tak
Alia nie odpowiedziała na to pytanie. Właśnie wynoszono zwłoki pani Zofii. Alii zrobiło się niedobrze. Zatkała sobie usta i pobiegła do łazienki. Po 10 minutach wróciła.
-Przepraszam.
-Homer! Szklanka wody! – krzyknął komisarz – Zegrzyński! Krzesło!
Policjanci szybko spełnili prośbę komisarza.
-W porządku? – spytał zatroskany mężczyzna.
-Tak.
Alia była zaskoczona dobrocią i wyrozumiałością komisarza. Dotąd postrzegała go jako wariata bez serca, aż tu nagle taki poważny i opiekuńczy człowiek. Szok w trampkach.
-Pani chyba ma pecha – powiedział.
-Na to wygląda.
-Jest pani wolna.
Dziewczyna była zdziwiona, że puścił ją tak szybko. Ale była bardzo szczęśliwa, że mogła opuści to straszne miejsce. Od razu poszła do banku, w którym pracował Jarek.
Będąc już przy jego gabinecie sekretarka zatrzymała Alię
-Nie może pani tam wejść. Tam się odbywa ważna narada.
-Nie będzie mi pani mówić, co mogę, a co nie. Właśnie widziałam trupa i nic mnie już nie obchodzi.
Alia ominęła kobietę i wparowała do środka. Widok, który ujrzała, był...niewyobrażalny i od razu ciężkie łzy spłynęły po jej policzkach.
Obraz ten na długo zapadł w pamięci Alii. A któż mógłb
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dorian Gray
MODErator



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 1840
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: absolwent, UJ

PostWysłany: Pon 22:20, 10 Gru 2007    Temat postu:

Ależ długie, cholera - no za długie :)
Wiem, po to ten dział tu jest, ale student ma dużo roboty (picie, grzeszenie, miłości uprawianie) więc czasu na czytanie debiutantów mało..
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum PWSZ AS w Walbrzychu Strona Główna -> Proza Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

"Blades of Grass" Template by Will Mullis Developer News
Regulamin